wydanie cyfrowe

NIK potwierdza bezkarną samowolę nad jeziorami

PRAWO WODNE: Spacer brzegiem jeziora? Zapomnijmy. Półtorametrowa strefa niezagrodzona od brzegu, czyli tzw. prawo przejścia, to na ogół fikcja prawna. Kto ma grunt na brzegu, grodzi go do samej wody, a nawet w głąb akwenu, żeby nikt mu nie naruszał własności. Do zmiany podejścia nie może zmusić opornych ani wójt, ani zarząd gospodarki wodnej, ani nawet policja. Kary są śmieszne, a przypadków naruszeń jest coraz więcej. Sprawie przyjrzała się po raz kolejny Najwyższa Izba Kontroli. Potrzebna jest zmiana przepisów, bo kary są mało dolegliwe, a skuteczna pozostaje w praktyce tylko droga sądowa. To zaś trwa bardzo długo. Choć wynika to wprost z przepisów, spory budzi też samo ustalanie linii brzegowej, a ostatni wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego potwierdza, że w mniej zawiłych sprawach wątpliwości nie ma. Najważniejsza jest krawędź brzegu, potem linia porostu traw i wreszcie stan wody (patrz poniżej). Niewiele wskazuje na to, że coś się zmieni. Wprawdzie obecnie trwają prace nad nowym prawem wodnym (projekt jest na stronach Rządowego Centrum Legislacji), a resort środowiska odpowiada, że analizuje raport, ale zapowiedzi zmiany przepisów w tej kwestii na razie jednak nie ma. ©?

Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?
* jeśli posiadasz wykupioną e-prenumeratę
Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.