wydanie cyfrowe

Lubimy, choć nie rozumiemy

906194_big_photo_image_photo_image
fot. Gorodenkoff/Shutterstock / Shutterstock
Nauka przeniesiona na grunt polityk publicznych traci wiarygodność. Obywatele jej nie rozumieją, a rządzący traktują instrumentalnie
Skończyły się czasy, gdy sporne kwestie w społeczeństwie i państwie rozstrzygał król. Skończyły się czasy, gdy robił to papież. Dzisiaj na ostatecznego arbitra wyrasta nauka. Każdy omawiany w debacie publicznej problem sprowadzany jest do ustaleń bezwzględnej empirii. Powszechnie postuluje się prowadzenie evidence-based policy, polityk opartych na dowodach, a nie ideologicznych przekonaniach – zaś dowodów ma dostarczać właśnie nauka. W facebookowych debatach, w telewizyjnych studiach oraz w...

Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?
* jeśli posiadasz wykupioną e-prenumeratę
Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.