Cyfrowy samorząd wymaga działań centralnych
Krytyczna sytuacja budżetów bieżących JST, zróżnicowanie w zakresie możliwości inwestycyjnych, „zasobów ludzkich” i potrzeb, odmienny poziom rozwoju i wykorzystywania technologii informatycznych przy realizacji usług publicznych w poszczególnych kategoriach samorządów. To kontekst ogólny dyskusji o cyfryzacji jednostek samorządu terytorialnego, który zarysowuje Jan Maciej Czajkowski, współprzewodniczący Zespołu ds. Społeczeństwa Informacyjnego Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (reprezentuje stronę samorządową). Inne potrzeby w zakresie cyfryzacji ma bowiem niewielka gmina wiejska, a inne duże miasto. Rolą władzy centralnej jest zaadresowanie wyzwań, które stoją przed różnymi samorządami.
Szkolenia z cyberbezpieczeństwa
Roman Kaczmarczyk, burmistrz Lądka Zdrój z 30-letnim doświadczeniem w branży IT, podkreśla, że samorządy to nie tylko duże ośrodki.
– Warszawa, Wrocław, Poznań – to państwa-miasta. A ja chcę wskazać na ok. 2 tys. samorządowców – wójtów i burmistrzów z gmin wiejskich, miejsko-wiejskich i niewielkich miast. Na tym poziomie jest potrzebna edukacja – podkreśla.
Edukacja wydaje się być punktem wyjścia do rozmowy o cyfrowych samorządach, zwłaszcza w kontekście cyberbezpieczeństwa.
Zdaniem Romana Kaczmarczyka Ministerstwo Cyfryzacji powinno zorganizować obowiązkowe szkolenia z zakresu cyberbezpieczeństwa na poziomie starostw i województw.
– Poszedłbym też w kierunku nadzoru samorządowego, czyli sprawdzania przez urzędy marszałkowskie tego, czy samorządowcy – wójt, burmistrz, gminny informatyk – zostali przeszkoleni z zakresu cyberbezpieczeństwa, tak samo jak sprawdza się, czy odbyli szkolenie z przepisów BHP. Na to oczywiście również są potrzebne odpowiednie środki, ale byłyby to pieniądze wydane z sensem. Nie wystarczy zakup nowego sprzętu – później trzeba odpowiednio ten sprzęt eksploatować – tłumaczy burmistrz Lądka Zdrój.
W podobnym duchu wypowiada się Krzysztof Stanek, informatyk, dyrektor Gminnego Zespołu Oświatowego w Urzędzie Gminy Cekcyn, który postuluje okresowe szkolenia na poziomie centralnym dla pracowników oraz personelu IT w celu podniesienia wiedzy osób zatrudnionych w samorządach. Mogłyby się odbywać w formie online.
Szkolenie są potrzebne ze względu na stan kadr informatycznych w samorządach.
– Znam urzędy, w których w ogóle nie ma informatyka i do pomocy przychodzi w wolnej chwili nauczyciel informatyki z podstawówki. Nie wiem, jak to w ogóle działa – mówi burmistrz Lądka Zdrój.
I dodaje, że z problemem kadr wiąże się problem braku odpowiednich wynagrodzeń. Sektor prywatny oferuje specjalistom dużo lepsze zarobki niż urząd gminy albo urząd miasta. A to powoduje kłopoty z zatrudnieniem osób z konkretną wiedzą.
– Jeżeli chcemy w samorządzie informatyka na umowie o pracę, to bezwzględnie musimy wyjąć go z urzędowych widełek płac. Trzeba ustanowić osobne widełki dla tego typu specjalistów – postuluje Roman Kaczmarczyk.
Nowy sprzęt – nowe koszty
Te ważne postulaty nie oznaczają, że w obszarze cyfryzacji, zwłaszcza cyberbezpieczeństwa, na styku państwo–samorząd nie dzieje się nic.
– Z punktu widzenia samorządu obecna polityka państwa jest silnie ukierunkowana na podniesienie poziomu cyberbezpieczeństwa jednostek samorządu terytorialnego i rozwijanie kompetencji informatycznych mieszkańców – ocenia Krzysztof Stanek.
Jak dodaje, dwa ostatnie programy rządowe w zakresie cyberbezpieczeństwa – Cyfrowa Gmina i Cyberbezpieczny Samorząd – pozwoliły na wyposażenie serwerowni gminy wiejskiej Cekcyn w urządzenia, na których zakupienie nie byłoby jej stać.
Druga strona medalu jest jednak taka, że podobne projekty generują dodatkowe koszty. Po okresie ich realizacji – wskazuje Krzysztof Stanek – gminy będą musiały z własnych środków utrzymywać zakupiony sprzęt i oprogramowanie. W związku z tym nie każda gmina zdecyduje się na zakup wszystkiego, co jest jej niezbędne.
– Ponosimy również coraz większe koszty związane z utrzymaniem już posiadanego oprogramowania. Opłaty z roku na rok nieubłagalnie rosną. Nie ma większych możliwości negocjacji cen. Nie ma też jednolitych standardów dotyczących oprogramowania. Stąd przejście z oprogramowania jednego producenta na oprogramowanie drugiego jest często niemożliwe do przeprowadzenia – mówi informatyk.
Jednocześnie wskazuje na rozwiązania, które jego zdaniem pomogłyby w rozwiązaniu problemów. To między innymi możliwość przystępowania przez samorządy do centralnych zakupów urządzeń infrastruktury teleinformatycznej. Poskutkowałoby to jej ujednoliceniem oraz obniżeniem kosztu zakupu i późniejszego utrzymania.
Kolejny postulat to ujednolicenie przepisami prawa struktur baz danych oprogramowania stosowanego w urzędach.
– Dzięki takiemu rozwiązaniu nie byłoby problemów z przejściem od jednego do drugiego producenta oprogramowania – tłumaczy dyrektor.
Inna propozycja dotyczy dostępu samorządów do usług chmurowych dedykowanych administracji.
– Udostępnienie w chmurze oprogramowania zdjęłoby z urzędów konieczność dbania o jego aktualizację, tworzenia kopi zapasowych, a tym samym okresowego zakupu drogich urządzeń i ich utrzymania – twierdzi Krzysztof Stanek.
Ujednolicenie w służbie e-usług
Z perspektywy burmistrza Lądka Zdrój cyfrowemu samorządowi jest potrzebny duży system, który umożliwiałby urzędom gmin dostęp do danych z innych urzędów. Przykładowo do danych na temat planów zagospodarowania przestrzennego, którymi dysponuje starostwo.
– Teraz gmina ma swoją bazę, starostwo swoją, a województwo jeszcze inną, najczęściej od różnych dostawców oprogramowania. Są problemy z udostępnianiem danych i trudno uzyskać informacje – tłumaczy Roman Kaczmarczyk.
Utworzenie dużej bazy danych, z której informacje mogłyby czerpać różne urzędy, to jeden z postulatów, które pojawiły się podczas spotkania samorządowców z ministrem cyfryzacji, jakie odbyło się 4 stycznia w resorcie. Jak tłumaczy Jan Maciej Czajkowski, który w nim uczestniczył, chodzi o rozważenie budowy węzła samorządowego – HUB-u informacyjnego, który gromadziłby i udostępniał dalej w ustandaryzowanej postaci wszystkie informacje i sprawozdania. W czym tkwi teraz problem?
Obecnie gmina, która składa raport z realizacji określonych obowiązków czy sprawozdanie z projektu, musi wysyłać dokument równolegle do wielu podmiotów – osobno do poszczególnych resortów i osobno do innych urzędów centralnych.
– Utworzenie HUB-u informacyjnego pozwoliłoby na uniknięcie niepotrzebnej nadmiarowości i poprawiłoby przejrzystość obiegu informacji w sektorze publicznym wraz ze zmniejszeniem kosztów – wyjaśnia współprzewodniczący Zespołu ds. Społeczeństwa Informacyjnego KWRiST.
Inne rozwiązanie, na które wskazuje, to wykorzystanie idei „centrów usług wspólnych” w celu realizacji zadań związanych z wykorzystywaniem ICT (technologii informacyjno-komunikacyjnych) w mniejszych samorządach, tych z ograniczonymi zasobami. Na czym to polega? Ponadlokalne – np. powiatowe – centrum usług wspólnych, dedykowane wybranym e-usługom, obsługiwałoby małe gminy w zakresie realizacji zadań związanych z tymi e-usługami. Stanowiłoby to wsparcie dla samorządów, które nie radzą sobie w dziedzinie cyfryzacji, a jednocześnie zmniejszyłoby koszty.
Nie mniej istotny postulat, zwłaszcza przy intensywnym wykorzystywaniu środków unijnych, to realizacja koncepcji tzw. linii współpracy w kontekście cyfryzacji samorządów. Jak tłumaczy współprzewodniczący Zespołu ds. Społeczeństwa Informacyjnego KWRiST, chodzi o podział kompetencji i zadań, żeby nie wchodzić sobie w drogę. Dlatego należy wyraźnie określić obszary, w których w rozwiązania cyfrowe inwestują poszczególne kategorie samorządów i obszary, które są „zarezerwowane” dla władzy centralnej. W przeszłości zdarzało się bowiem, że projekty dotyczące takich samych albo bardzo podobnych usług były realizowane jednocześnie np. ma poziomie województwa, dużych miast i rządu. ©℗
Organizatorzy