Polska może odegrać kluczową rolę w technologicznej rewolucji
Jeszcze 15 lat temu, w epoce przedsmartfonowej, mało kto wyobrażał sobie świat, w którym:
– większość użytkowników mediów to odbiorcy i zarazem twórcy cyfrowi
– większość nabywców towarów i usług to e-klienci
– rosnący odsetek zatrudnionych to e-pracownicy.
Ta rewolucyjna zmiana wykuła się w garażach i laboratoriach firm technologicznych i ma decydujący wpływ zarówno na rozwój gospodarki, jak i codzienne funkcjonowanie większości ludzi na Ziemi. Czołowi eksperci, wsłuchując się uważnie w wieści płynące z uczelni i centrów R&D technologicznych gigantów i czołowych start-upów, próbują przewidzieć dalszy rozwój wypadków, identyfikując zagrożenia i szanse.
IoT, blockchain i wielki powrót AI
– Obserwując z lotu ptaka rozwój różnych technologii, dostrzegam trzy, które mogą się przyczynić do zdynamizowania cyfrowej rewolucji: to internet rzeczy (IoT), blockchain oraz metaverse. Ta ostatnia opóźniła się nieco z uwagi na spiętrzenie kryzysów i recesję, ale szybko wróci – prognozuje Piotr Ciepiela, partner EY, globalny lider dla bezpieczeństwa architektury i nowoczesnych technologii.
A co ze sztuczną inteligencją? Ekspert przyznaje, że ma ona do odegrania kluczową rolę w naszym nowym świecie, ale trudno ją uważać za „nową technologię”.
– Mamy tu do czynienia z wielkim powrotem czegoś, o czym w zasadzie rozmawiamy… od zawsze – podkreśla Piotr Ciepiela.
Przypomina on, że pierwsze systemy maszynowego uczenia konstruowano w latach 50. i 60. XX wieku. Niebawem pojawiły się systemy eksperckie, m.in. „psycholożka”, która na podstawie słów kluczowych mogła doradzać pacjentom w kwestii relacji z bliskimi. W lutym 1996 r. Deep Blue, jako pierwszy system komputerowy w dziejach, wygrał partię szachów z mistrzem świata Garrim Kasparowem. Wprawdzie trzy kolejne partie zakończyły się wygraną Kasparowa, a dwie remisem, dzięki czemu w całym meczu zwyciężył człowiek, ale już kilkanaście miesięcy później, w maju 1997 r., ulepszony algorytm („Deeper Blue”) wygrał z arcymistrzem rozgrywkę 3,5 do 2,5.
– Co ciekawe, Deep Blue nie potrafił grać w szachy. On był po prostu w stanie przeanalizować dużo więcej możliwości posunięć niż człowiek. Prawdziwa zmiana technologiczna dokonała się w tym obszarze nieco później: w roku 2015 stworzony przez DeepMind system AlphaGo potrafił już grać zarówno w szachy, jak i starochińskie go oraz seryjnie pokonywać w tych rozgrywkach mistrzów świata. Od tego czasu stało się jasne, że my, ludzie, już zawsze będziemy w tego typu gry przegrywać z komputerami – opisuje partner EY.
Jego zdaniem nie da się zatrzymać trendu, w ramach którego sztuczna inteligencja będzie nas zastępowała w kolejnych obszarach pracy i życia. Kolejnym zwiastunem wielkiej zmiany są komputery kwantowe.
– Ich rozwój obserwuję od około pięciu lat. Początkowo, kiedy rozmawiałem z uniwersytetami i start-upami na całym świecie, nikt nie potrafił powiedzieć, do czego taki komputer mógłby służyć. Dzisiaj mamy już pierwsze zastosowania biznesowe, co otwiera całkiem nowe perspektywy w obszarach takich, jak modelowanie procesów biznesowych, analiza materiałów, logistyka czy efektywne podejmowanie decyzji. Patrzymy na komputery kwantowe jako na narzędzia umożliwiające realizację nieosiągalnych wcześniej celów, również w kontekście cyberbezpieczeństwa – opisuje Piotr Ciepiela.
Co powinny umieć dzieci
Andrzej Dulka, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, porównuje próby przewidywania kolejnych technologicznych przełomów do jazdy samochodem we mgle.
– Niby znamy drogę i wiemy, dokąd chcemy dojechać. Ale widzimy tylko na 50 czy 200 metrów. Potrafimy przewidywać na dwa, trzy lata do przodu, a prognozy dla firm i gospodarki tworzymy na dekady. Co już wiemy? Że za rogiem jest 6G, a w laboratoriach wykuwa się 7G. Ale co będzie za 30 lat? Nikt nie wie. Zamiast skupiać całą uwagę na rozwoju samej technologii, zastanówmy się więc, co powinniśmy robić, by nasze dzieci i wnuki były za 30 lat szczęśliwe – proponuje Andrzej Dulka.
Stało się dla wszystkich oczywiste, że człowiek już nigdy nie dorówna algorytmom w mnożeniu, dodawaniu, a zwłaszcza bardziej złożonych operacjach. Dzieci muszą się więc nauczyć wykorzystywać nowe narzędzia, w tym prowadzić czaty oparte na generatywnej AI, ale zarazem muszą umieć patrzeć na efekty pracy algorytmów i maszyn krytycznie, odróżniać i rozumieć to, co wyprodukowane przez AI, od tego, co jest wytworem człowieka.
– Przede wszystkim muszą jednak potrafić odkrywać, co jest prawdą, a co nią nie jest. Dla pokolenia naszych dzieci i wnuków musi to być tak odruchowe i łatwe jak dziś dla nas korzystanie z kalkulatora. Tę zmianę trzeba zacząć już dziś – uważa szef PIIiT.
Wyprzedzamy Japonię
Jeszcze kilka lat temu, przed pandemią, jedno z najgorętszych pytań brzmiało: czy Polska ze swym – statystycznie – niskim poziomem innowacyjności i robotyzacji oraz symbolicznymi wręcz na tle światowej czołówki nakładami na naukę ma szansę odegrać znaczącą rolę w technologicznej rewolucji. Dziś eksperci nie mają wątpliwości, że to już się dzieje.
– Kraków niesamowicie przyciąga najbardziej znaczące firmy globu i wokół wielkich korporacji rozwija się absolutnie wyjątkowy ekosystem sprzyjający tworzeniu i rozwijaniu nowoczesnych technologii – mówi Jacek Przybylski, dyrektor Cisco Global Services Center w Krakowie. Jeszcze na początku poprzedniej dekady tego oddziału w ogóle nie było, a dziś zatrudnia blisko 2,5 tys. osób, w tym ok. 1700 specjalistów IT. I odgrywa kluczową rolę w najważniejszych obszarach rozwoju globalnych technologii.
Jak wynika z opublikowanego na początku września raportu ABSL, sektor globalnych usług biznesowych (GBS), obejmujący obecnie w Polsce ponad 1800 centrów i zatrudniający 435 tys. pracowników, wytwarza 4,5 procent polskiego PKB. W samym Krakowie pracuje w nim ok. 100 tys. Osób, czyli 40 proc. zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw (bez mikrofirm). Eksperci zwracają uwagę, że większość centrów wykonuje złożone i skomplikowane usługi, których nie da się łatwo zastąpić algorytmami. Największe centra zajmują się tworzeniem i rozwijaniem supernowoczesnych technologii.
– Pod Wawelem pracuje kilkadziesiąt tysięcy programistów będących absolwentami głównie krakowskich uniwersytetów. To są specjaliści najwyższej światowej klasy: w globalnym rankingu my, Polacy, zajmujemy trzecie miejsce. Polska zaczynała jako typowy technologiczny hub sieciowy, w którym odbywa się część globalnej pracy. Dziś stała się miejscem wykuwania Wielkiej Zmiany w najważniejszych obszarach, jak cyberbezpieczeństwo. Okazało się bowiem, że mamy kompetencje, których nie ma nigdzie indziej na świecie – podkreśla Jacek Przybylski.
– Podczas niedawnego pobytu w Japonii odniosłem wrażenie, że Polska w niektórych obszarach wyprzedziła kraj uchodzący wciąż u nas w wielu kręgach za wzór rozwoju gospodarczego opartego na przewagach technologicznych. Jesteśmy bardzo zaawansowani w pozbywaniu się papieru, w przechodzeniu na aplikacje, w cyfryzacji sektora finansowego. W USA czy Japonii dziwią się, słysząc, że tak jest – dopóki nie przyjadą do Polski. Kiedyś to my jeździliśmy do nich, by zobaczyć coś nowego. Teraz oni przybywają do nas. Powinniśmy się tym zacząć chwalić – opowiada Piotr Ciepiela.
– Globalni potentaci przekonali się, że w Polsce mieszkają ludzie inteligentni, gotowi pracować dużo i wydajnie. Doceniły to globalne firmy szukające sytuacji win-win. Nie zawsze jesteśmy tego świadomi. Np. kto wie o tym, że software do 5G powstaje w Polsce? Trzeba jednocześnie pamiętać, że nie działamy w próżni, tylko jesteśmy częścią wielkiej międzynarodowej sieci współpracy inżynierów. To dlatego staliśmy się tak mocnym światowym graczem w sektorze nowych technologii – komentuje Andrzej Dulka.
Nowoczesny jak polski bank
Przykładem udanej rewolucji technologicznej jest polski sektor finansowy – jeszcze dwie dekady temu jeden z najbardziej zacofanych w Europie, a dziś jeden z najnowocześniejszych na świecie. Co istotne, polskie instytucje finansowe same stworzyły, wprowadziły do użytku i rozwijają przełomowe produkty, na czele z BLIK-iem. Częścią ekosystemu wielkiej zmiany są fintechy, w tym działające nad Wisłą centra badawczo-rozwojowe jednorożców – firm technologicznych wartych ponad miliard dolarów.
– Polski sektor bankowy przeszedł olbrzymią transformację, która stała się wzorem dla wielu krajów. W ostatnim raporcie Deloitte Digital Banking Maturity, stworzonym w oparciu o jedno z największych badań oceniających dojrzałość cyfrową w sektorze bankowym, nasz bank znalazł się wśród 15 najbardziej cyfrowo zaawansowanych instytucji na świecie. A przebadano 300 organizacji z 40 krajów globu – opisuje Błażej Szczecki, wiceprezes Banku Pekao S.A.
W jego opinii z punktu widzenia sektora finansowego dużo ważniejszy od IoT, blockchain i metaverse jest rozwój technologii mobilnych – zmienia bowiem nie tylko firmy i gospodarkę (przybywa klientów, którzy nigdy fizycznie nie byli w oddziale banku), ale też sposób, w jaki ludzie korzystają z wszelkiego rodzaju usług i dokonują zakupów. Drugą kluczową technologią jest, wedle wiceprezesa Pekao, generatywna sztuczna inteligencja.
– Ona już wkroczyła w nasze życie, wszyscy powinniśmy więc umieć świadomie i bezpiecznie wykorzystywać jej coraz liczniejsze możliwości – uważa Błażej Szczecki.
Tomasz Jaworski, niezależny międzynarodowy ekspert transformacji cyfrowej sektora publicznego, zwraca uwagę na wielki potencjał rozwoju nowych technologii w organach i instytucjach państwowych i samorządowych.
– Gdybyśmy scyfryzowali zacofane technologicznie sfery w takim stopniu jak banki, podbiłoby to znacząco wzrost polskiego PKB. Najbardziej do wyobraźni przemawiają tu konkretne sukcesy, które już odnieśliśmy. Weźmy e-PIT-y: gdyby dokumenty, które złożyliśmy w Polsce w formie cyfrowej w 2023 r., pozostały w wersji papierowej, to dałoby się z nich ułożyć stertę o wysokości… 11 km. A przecież korzyść z digitalizacji jest o wiele, wiele więcej – mówi Tomasz Jaworski.
Dlaczego pewne obszary w sferze publicznej są bardziej podatne na stosowanie cyfrowych technologii, a inne mniej? Ekspert przypomina przewidywania Yoneji Masudy, jednego z proroków społeczeństwa informacyjnego, sprzed 60 lat – że cyfryzacja będzie się rozwijać etapami: najpierw obejmie naukę i uniwersytety, później duże przedsiębiorstwa, w tym banki, a dopiero potem sferę publiczną, z tym, że np. domena fiskalna ma skłonność do szybszej digitalizacji (bo to m.in. ułatwia kontrole i egzekucję podatków), a naturalny opór stawiają m.in. kolej czy poczta… Skutki tego oporu możemy przeliczyć na pieniądze, ale nie tylko. Dzięki technologii już dziś moglibyśmy na przykład wiedzieć, gdzie na terenie Polski znajduje się dowolny wagon ze zbożem i kontrolować jego przemieszczanie się. A nie wiemy nawet, gdzie są całe pociągi...
Nie demonizować technologii
Piotr Ciepiela zwraca uwagę, że młodzi z pokolenia A(lfa), którzy wychowali się już w realiach dominacji technologii mobilnych i wielkich postępów sztucznej inteligencji, podchodzą do cyfrowego świata w bardziej naturalny sposób niż starsze generacje.
– Nie powinniśmy demonizować technologii, tylko nauczyć się je z pożytkiem i bezpiecznie wykorzystywać. Dotyczy to przede wszystkim AI. Niektórzy grzmią, że dzieciaki będą przynosić na lekcje prace domowe odrobione przez ChatGPT. A ja pamiętam rysunki i wypracowania, które na pewno nie były dziełem mych rówieśników, tylko rodziców, cioć i wujków lub sprawniejszych kolegów. Zatem nihil novi. Przyznajmy na początek, że technologia nie jest ani dobra, ani zła, tak jak młotek nie jest dobry, ani zły. Wszystko zależy od tego, jak zeń korzystamy – radzi partner EY.
Jacek Przybylski w pełni zgadza się z tym, że mniej istotne jest, jak działa sama technologia, a bardziej to, do czego i w jaki sposób ją wykorzystujemy. Dodaje, że musimy też pamiętać o infrastrukturze, która pozwoli wszystkim bez wyjątku korzystać z nowych technologii w sposób świadomy i bezpieczny. Co więcej, taka infrastruktura musi być docelowo neutralna klimatycznie. Dotyczy to także (lub przede wszystkim) infrastruktury energetycznej: żaden znaczący inwestor nie będzie inwestował w kraju, w którym nie uzyska dostępu do taniej zielonej energii.
– Rewolucja technologiczna odbywa się zatem na wielu poziomach i w wielu obszarach – od energetyczno-klimatycznego przez szeroko pojęte zdrowie po cyberbezpieczeństwo – i żadnego z nich nie wolno nam tracić z pola widzenia. Stworzyliśmy w Polsce znakomity ekosystem rozwoju nowych technologii, co daje nam szansę na odegranie bardzo ważnej roli w technologicznej rewolucji świata. Ale ten ekosystem musi się stale zmieniać, dostosowując do nowych trenów i wymogów. Nie wolno nam tutaj niczego przegapić, bo prześpimy swój moment w historii – apeluje Jacek Przybylski.
Szef PIIiT zwraca uwagę na ludzki wymiar technologicznej rewolucji.
– Wszystko, o czym tu mówimy, nie będzie miało najmniejszego sensu, jeśli w większym stopniu niż na samej technologii nie skupimy się na etyce, na wartościach, na sensie bycia człowiekiem. Pamiętajmy, że technologiczne narzędzia są po coś: mają pomóc nam i naszym dzieciakom być szczęśliwymi ludźmi – kwituje Andrzej Dulka.
Uczelnie muszą reagować natychmiast
Nowe technologie, które zdecydują o przyszłości świata, powstają w ekosystemie współpracy nauki, uczelni, biznesu i administracji wszystkich szczebli. W Polsce widać jak na dłoni, jak wielką rolę w tym ekosystemie odgrywają uczelnie.
Dlaczego globalni giganci technologiczni wybierają Kraków? Ponieważ uczelnie potrafią wykształcić specjalistów o odpowiednich kwalifikacjach i kompetencjach. Równocześnie są miejscem rozwoju technologii mogących odegrać przełomową rolę w technologicznej rewolucji.
Ale uczelnie nie działają w próżni. Widzę w nich fundament współczesnego biznesu. Powtarzamy, że nauka i biznes muszą współpracować na wielu polach. Ale z doświadczeń województwa małopolskiego wynika jasno, że najlepiej, jeśli ekosystem współpracy tworzą wszystkie podmioty zainteresowane rozwojem – od rządu i władz samorządowych przez instytucje wspierania biznesu po organizacje biznesowe i pozarządowe. Fundamentalną rolę odgrywa w wielu obszarach współpraca międzynarodowa – dlatego rozwijamy ją dosłownie wszędzie.
Mówię to wszystko ze świadomością, że sama edukacja musi się dostosować do nowych realiów, wyzwań i potrzeb. Uczelnie muszą się stać elastyczne i kształcić szybko. Nie można planować kierunku i weryfikować go dopiero po pięciu – ośmiu latach, jak to się dzieje obecnie, to jest po zakończeniu przez absolwenta pełnego cyklu kształcenia. Przecież osiem lat temu nikt nie myślał o pandemii, wojnie w Ukrainie, kryzysie energetycznym, recesji. Nikt nie zastanawiał się nad konsekwencjami upowszechnienia sztucznej inteligencji, a o cyberbezpieczeństwie dyskutowano w wąskim gronie. Dziś wiemy, że za sprawą nagłych zdarzeń rewolucja technologiczna przyspieszyła i dokonuje się równocześnie na wielu polach. Jako uczelnie musimy reagować na to natychmiast – trzymając rękę na pulsie zmian.
To oznacza, że cały system techniczny i kadrowy musi ewaluować i dostosować do zachodzących przemian. Przede wszystkim muszą się jednak zmienić metody edukacyjne. Dezaktualizują się stare kryteria oceny pracy studentów i absolwentów. Nasz modelowy absolwent powinien być kreatywny i krytyczny. Bez tych kompetencji nie odnajdzie się w nowym świecie, ani tym bardziej nie będzie potrafił go współtworzyć.
Musimy kształcić bardziej grupowo, problemowo. Liczy się umiejętność współpracy. Nie do przecenienia jest indywidualna aktywność. Z obserwacji losów absolwentów naszej uczelni wynika, że najlepszą karierę zrobili liderzy, działacze samorządu studenckiego i kół naukowych, uczestnicy Erasmusa.
Wreszcie: nie możemy uciec od finansów uczelni. W świecie, w którym przewagę konkurencyjną uzyskuje się dzięki kompetencjom i wiedzy, chroniczny brak pieniędzy na uczelniach wykluczy nas z grona współtwórców technologicznej rewolucji. Pora zrozumieć, że to właśnie od kondycji nauki i uczelni zależy dziś los całych społeczeństw i państw.