wydanie cyfrowe

Zarządzanie budżetem to wyzwanie

859890_big_photo_image_photo_image
Nieznane
Pieniądze są z fabryki, zarządzanie nimi jest trudne, a oszczędzać trzeba, zwłaszcza jeśli chce się mieć na przyjemności i większe zakupy – uważają dzieci, które wzięły udział w sondzie zorganizowanej z okazji Dnia Dziecka przez DGP

Celem sondy, w której uczestniczyły dzieci w wieku od 5 do 12 lat, było dowiedzenie się, co najmłodsi myślą o tym, skąd się biorą pieniądze i jak je pomnażać, do tego najlepiej bez uszczerbku dla domowego budżetu i comiesięcznych wydatków.

Okazuje się, że już najmniejsze dzieci nie mają problemu z tym, by powiedzieć, skąd się biorą pieniądze. I to w wielu wymiarach.

– Co miesiąc przynoszą je mama i tata, którzy pracują i dostają je w firmie. Pieniądze są drukowane w fabryce – odpowiada Dominika, lat 5.

Szymon, lat 12, od razu dodaje, że to nie chodzi o byle jaką fabrykę, tylko o taką, która należy do państwa.

– Jest rządowa. Pieniądze można też drukować samemu. Ale to nie jest legalne, to przestępstwo – dodaje i przyznaje, że sam tak robi, ale w grze komputerowej.

– Takie pieniądze są fałszywe, nie można ich używać – dodaje Piotrek, lat 9.

Jak się okazuje, zdaniem dzieci to niejedyne źródła pochodzenia pieniędzy. Według nich można je też znaleźć na ulicy, jeśli ktoś je zgubi.

– Można też je dostać w banku – podpowiada Karol, lat 9.

Według dzieci zarządzanie pieniędzmi nie jest łatwe. Zwłaszcza jeśli jest ich dużo. Dlatego jednogłośnie przyznają, że miałyby kłopot z ich wydawaniem. I nie chciałyby przejmować obowiązków związanych z zarządzaniem domowym budżetem od swoich rodziców. Ale jeśli już musiałyby to zrobić, to mówią, że nie wiedziałyby, jak zaplanować, na co wydawać pieniądze, szczególnie gdy trzeba to robić codziennie, a ich kwota jest ograniczona i na wszystko musi starczyć.

– Jeszcze nigdy tego nie robiłam, więc, szczerze mówiąc, trudno mi powiedzieć. Na pewno wolałabym najpierw potrenować, a nie tak od razu samodzielnie wszystko. Bo na początku wydaje mi się to trudne – mówi Ania, lat 8.

– Trzeba mieć do tego głowę. Dlatego najlepiej zrobić plan na kartce na temat tego, ile i na co nam potrzeba. Potem nie będzie niespodzianki, że na koniec miesiąca nic nie mamy – mówi Szymon. I dodaje, że w jego domu inwestuje się to, co zostanie.

– Odkładamy na konto oszczędnościowe, by mieć, jak zabraknie. Szczególnie że jest inflacja i wszystko drożeje – dodaje, podkreślając, że jeszcze niedawno za 500 zł były dwa koszyki zakupów w Lidlu. Dziś tylko jeden.

– Dlatego, gdybym miał przejąć rodzinny budżet domowy, to bym tylko oszczędzał. Wydawałbym tylko na to, na co trzeba, na jedzenie, picie, opłaty. Kupowałbym tańsze produkty – mówi Szymon.

Podobnie deklaruje Maciej, lat 9, który mówi wręcz o kupowaniu tylko pilnych rzeczy. A zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wydałby na dobry telefon.

Jedno z pytań zadanych w sondzie dotyczyło dużego skarbu. Tego, co dzieci by z nim zrobiły, gdyby go znalazły. Okazuje się, że mało kto wydałby wszystko. Choć dzieci przyznają, że w ten sposób mogłyby zrealizować od razu swoje marzenia, bez oszczędzania i proszenia o pieniądze rodziców.

– Najpierw bym oddała rodzicom, żeby powiedzieli, czy taki skarb na pewno jest bezpieczny i czy można go zatrzymać – mówi Ania.

– Gdyby to były klejnoty, to bym je sprzedał, by mieć pieniądze. A pieniądze podzieliłbym na trzy części. Jedna byłaby na moje wydatki. Kupiłbym sobie rower. Drugą dałbym rodzicom, a trzecią oddałbym innym, tym, którzy ich potrzebują – mówi Piotrek i dodaje, że są dzieci w Afryce, które nie mają nawet wody.

Dominika także kupiłaby rower za swój skarb.

– Taki z pedałami, bo teraz mam taki rozbiegowy – smuci się.

Karol też by się podzielił, bo zaznacza, że jak ma już 100 zł, to nie wie, na co je wydać. A z dużą kwotą byłoby jeszcze trudniej.

– Choć mógłbym kupować wszystko, co bym chciał. A mając 100 zł, muszę zastanawiać się, na co mi starczy. Jednak wydawanie na wszystko sprawiłoby, że zaraz bym nic nie miał – uważa i mówi, że pomógłby rodzicom, za których by płacił podatki. Zrealizowałby też swoje marzenie, jakim jest nowa superpaletka do gry w ping ponga oraz zamek Disneya z tajnymi przejściami, w którym by zamieszkał.

Szymon natomiast oddałby cały skarb. Oczywiście rodzicom, bo jak mówi, nie umiałby zarządzać takimi pieniędzmi.

– Ja już dziś mam z tym kłopoty. Dlatego, gdy planuję wydatki, pytam rodziców, czy mogę coś kupić, czy warto, i jak dostanę zgodę, to kupuję. Często słyszę, że to głupota i wtedy nie wydaję pieniędzy, tylko oszczędzam – mówi Szymon.

Helenka, lat 7, podzieliłaby się z bratem i siostrą i trochę oddała rodzicom. Pozostałą kwotę oddałaby dla domu dziecka.

– Trzeba pomagać. Dałabym sprawiedliwie każdemu po trochu. Dałabym też na biedne pieski – dodaje.

Gaja, lat 6,5, nie kryje natomiast, że dzięki skarbowi mogłaby mieć wreszcie braciszka. Kupiłaby też salę zabaw, by w niej zamieszkać.

– Ja bym zostawił sobie 1 tys. zł, tak dla siebie, by nie prosić o pieniądze, gdybym chciał coś kupić. Resztę bym oddał rodzicom, ale najwięcej dałbym na biedne zwierzęta i dzieci. My sobie poradzimy, bo mama pracuje po nocach. Jest nam dobrze. Ale nie wszyscy tak mają – dodaje Tadeusz, lat 6.

Dzieci wiedzą jednak, że skarb nie jest łatwo znaleźć. Dlatego zapytane o to, jak chcą zrealizować swoje wielkie marzenia, odpowiedziały, że muszą zdobyć pieniądze inaczej. A dokładnie: muszą uzbierać z tego, co dostają w ramach kieszonkowego, od babci, dziadka.

– Będę zbierać do skarbonki. Mamie nie oddam, bo ona wydaje. Bankowi też nie, bo tam za trzymanie pieniędzy trzeba płacić – dodaje Tadeusz.

Szymon też woli sam gromadzić pieniądze.

– Mam pudełko po kartach, gdzie odkładam pieniądze. Inwestuję, ale na razie w grach komputerowych. W ten sposób się uczę, bo nie wiem, jak to zrobić normalnie. Nie mam pomysłu. Myślałem o wyprowadzaniu psów – dodaje.

A z kolei Ania ma inny pomysł na to, by na wszystkie zachcianki były pieniądze. Jak mówi, podzieliłaby je pół na pół, czyli część na wydatki, część na oszczędności.

– Można sobie codziennie kupić coś małego lub co jakiś czas coś dużego. Na urodziny można zaplanować sobie coś dużego. Na przykład wielki zestaw klocków Lego. Oszczędzanie, serio, zależy od tego, ile ktoś ma pieniędzy i jaką sumę może odłożyć – zaznacza i podkreśla, że ma dwie świnki skarbonki. Raz do jednej, a raz do drugiej wrzuca pieniądze.

– Nie wiem jeszcze, na jaki cel one są. Bo na razie rodzice kupują mi różne rzeczy, a ja zbieram te pieniądze na coś naprawdę superowego! A z oszczędzaniem jest też tak, że im dłużej się oszczędza, tym trudniej jest wydać zaoszczędzone pieniądze – uważa Ania.

PAO


dgp@infor.pl
Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.