Wybrzydzają, bo mogą. Na razie
PRACA
/ Shutterstock
Pokolenie Z nie przymyka oka na zaległości w wypłatach i inne zachowania, które kiedyś trzeba było znosić, bo pracodawca mówił „mam dziesięciu na twoje miejsce”. Dzisiaj w wielu branżach nie tylko nie ma dziesięciu, lecz nawet jednego potencjalnego następcy
Narzekanie na pokolenie Z – osoby urodzone mniej więcej w latach 1995–2010 (socjologowie przyjmują czasami nieco inne granice) – przybrało już formę rytuału. Pracodawcy i menedżerowie utyskują, że młodzi często zmieniają pracę, nie przykładają się do obowiązków, na rozmowie kwalifikacyjnej najpierw pytają o wynagrodzenie, a przecież „za naszych czasów to człowiek pracował za darmo i się cieszył, że robota była”. Diagnoza zjawiska zazwyczaj skupia się na (rzekomo) nowych cechach osobowości tych...
Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?