wydanie cyfrowe

Jak oszczędzać przy wysokiej inflacji

Akcje, obligacje i lokaty, czyli trzy najpopularniejsze formy lokowania nadwyżek finansowych przez Polaków, nie pozwalają najczęściej zarobić 20 proc. rocznie. Częściową ochronę przed potencjalnymi stratami spowodowanymi inflacją można osiągnąć inwestując regularnie mniejsze kwoty, niż wpłacać cały kapitał na raz

Kiedy w połowie 2021 r. rosnąca inflacja przekroczyła poziom 5 proc., na którym z reguły tempo wzrostu cen traciło impet i rozpoczynał się ruch w drugą stronę, żaden z ekonomistów nie spodziewał się, że to dopiero początek złych informacji jej temat. Po agresji Rosji na Ukrainę i związanych z tym wzrostach cen surowców oraz osłabieniu złotego (do którego w znacznym stopniu przyczynił się także konflikt Polski z Komisją Europejską, skutkujący wstrzymaniem wypłat dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy), roczne tempo wzrostu cen konsumpcyjnych wyniosło w październiku, według wstępnych danych, 17,9 proc. Po raz ostatni inflacja znajdowała się na wyższym poziomie 26 lat temu, pod koniec 1996 r. Rynek produktów finansowych znajdował się wówczas w początkowej fazie rozwoju, a większość spółek notowanych dziś na GPW nie pojawiła się jeszcze na rynku. Nie będzie zatem nadużyciem stwierdzenie, że po raz pierwszy w życiu Polacy musieli bronić swoje inwestycje i oszczędności przed znaczną utratą wartości ze względu na inflację.

– Początkowo wzrost inflacji nie wywołał żadnej zmiany w zachowaniach inwestycyjnych Polaków. Jeśli ktoś zwyczajowo odkładał pieniądze na lokacie, to kiedy inflacja wynosiła ok. 5 proc., dalej to robił. Mimo że przy minimalnym wówczas oprocentowaniu lokata przestawała spełniać swoją podstawową funkcję, czyli zachowania siły nabywczej ulokowanych na niej pieniędzy – mówi Grzegorz Kaliszuk, dyrektor departamentu produktów inwestycyjnych w zajmującej się doradztwem inwestycyjnym firmie Phinance.

Na koniec II kw. 2022 r. gospodarstwa domowe miały na różnych depozytach 1 bln zł, co stanowiło 38,5 proc. ich wszystkich aktywów. Oprocentowanie depozytów rośnie – jeszcze w styczniu banki przyjmowały pieniądze od klientów indywidulanych na okres od 6 do 12 miesięcy, płacąc średnio 1,7 proc. Na koniec II kw., w czerwcu, oprocentowanie nowych depozytów wynosiło 4,6 proc., a według najnowszych wrześniowych danych zwiększyło się do średnio 6,3 proc. To w dalszym ciągu znacznie poniżej inflacji, co wskazuje na spadek siły nabywczej pieniędzy w trakcie trwania lokaty. Warto zaznaczyć, że oceniając opłacalność lokaty, bierzemy pod uwagę inflację na koniec okresu oszczędzania. A od odsetek zapłacimy 19-proc. podatek. Przy obecnym średnim oprocentowaniu lokat nasze pieniądze utrzymają swoją wartość – załóżmy, że zakładamy roczną lokatę – dopiero po spadku inflacji do poziomu 5,1 proc. Według najnowszej projekcji departamentu analiz ekonomicznych NBP na tym poziomie tempo wzrostu cen znajdzie się mniej więcej w połowie 2024 r. Jeśli w połowie 2023 r. uda nam się znaleźć roczną lokatę oprocentowaną na 6,3 proc. lub wyżej, to możemy zakładać, że na niej nie stracimy.

– Kiedy po przekroczeniu poziomu 5 proc. inflacja dalej rosła, do posiadaczy lokat zaczęło stopniowo docierać, że ich pieniądze tracą na wartości. Jednak tylko niewielką część z nich coś z tą wiedzą zrobiła. Efektem poszukiwań było odkrycie obligacji Skarbu Państwa, indeksowanych inflacją – mówi Grzegorz Kaliszuk.

W ostatnich latach popularność obligacji Skarbu Państwa gwałtownie wzrosła wśród inwestorów indywidualnych. Rekord sprzedaży padł w czerwcu tego roku, kiedy okazało się, że kilka milionów złotych na państwowe obligacje wydał premier Mateusz Morawiecki, jednocześnie Ministerstwo Finansów poprawiło warunki ich oprocentowania. Nabywców znalazły papiery o wartości 14 mld zł, a w lipcu resort sprzedał inwestorom indywidualnym papiery dłużne za 10,3 mld zł. Wartość sprzedaży w tym roku, do końca października, to 53 mld zł. Do 2016 r. roczna sprzedaż obligacji do klientów indywidualnych miała wartość 2–3 mld zł.

W ofercie Ministerstwa Finansów znajdziemy m.in. papiery dłużne 4-letnie i 10-letnie, których oprocentowanie jest powiązane z inflacją. Obligacje 4-letnie dają odsetki roczne na poziomie inflacji za ostatnie 12 miesięcy powiększone o marżę w wysokości 1,0 pkt proc. Natomiast obligacje 10-letnie dają odsetki równe rocznej stopie inflacji, powiększonej o marżę w wysokości 1,25 pkt proc. Jednak ochrona przed inflacją, w szczególności oferowana przez papiery 4-letnie, jest niepełna. Wynika z oprocentowania w pierwszym roku, które dla najnowszej emisji ustalone zostało na 7 proc. To 11 pkt proc. poniżej bieżącej inflacji. Jednocześnie przez trzy lata dostaniemy premię w wysokości 1,0 pkt proc. ponad inflację. To nie wystarczy do pokrycia „dziury” z pierwszego okresu odsetkowego. Żeby po przedstawieniu obligacji do wykupu utrzymać wartość nabywczą naszych pieniędzy, inflacja powinna znajdować się w trendzie spadkowym.

W przypadku obligacji 10-letnich pokonanie inflacji jest łatwiejsze. Wprawdzie w pierwszym roku oprocentowanie zostało ustalone na 7,25 proc., a więc ponownie znacznie poniżej inflacji, ale w przypadku obligacji 10-letnich dostaniemy dziewięciokrotną premię w wysokości 1,25 proc.

Jak podawało Centrum Analiz PKO Banku Polskiego, w październiku sprzedaż obligacji detalicznych wyniosła 3,153 mld zł wobec 2,65 mld zł we wrześniu. Najpopularniejsze były 4-letnie obligacje indeksowane inflacją (59 proc.).

Na koniec czerwca 2022 r. w obligacjach (nie tylko państwowych) gospodarstwa domowe trzymały ok. 20 mld zł, czyli niecały 1 proc. swoich aktywów. Jeszcze dwa lata wcześniej wartość obligacji w portfelach Polaków wynosiła ok. 35 mld zł i było to 1,5 proc. wszystkich aktywów. Jednak do inwestowania w tę klasę aktywów, mającą dotychczas atrybut bezpieczeństwa, mogły Polaków zniechęcić duże spadki kursów obligacji, pod wpływem rosnącej inflacji. W 2021 r. fundusze inwestycyjne z portfelami wypełnionymi obligacjami straciły po kilkanaście, kilkadziesiąt procent, notując najgorsze wyniki w historii.

– Inwestorzy w dalszym ciągu pozbywają się funduszy dłużnych, choć w ostatnich latach była to najpopularniejsza grupa. Część mniej doświadczonych inwestorów, widząc trudne warunki na rynku, wstrzymała się z inwestycjami. Widać też wyraźny wzrost zainteresowanie akcjami. Na razie jednak inwestorzy inwestują w akcje niewiele, ale uważam, że w przyszłości to się zmieni – ocenia Grzegorz Kaliszuk.

Eksperci wskazują również, że ochrony dla kapitału niekoniecznie trzeba szukać w polskich aktywach.

– Pojawiają się pierwsze oznaki globalnej dezinflacji i jeżeli to się potwierdzi w 2023 r. fundusze obligacyjne krajów rozwiniętych i rynków wschodzących, ale regionu LATAM (Ameryka Łacińska) pozwolą dobrze zarobić. W regionie tym stopy realne są dodatnie, tam inflacja może wiarygodnie spaść. Niestety sytuacja w Polsce i naszym regionie jest bardziej niepewna. Region Europy Środkowo-Wschodniej był już „przegrzany” przed pandemią, a dziś stopy są realnie ujemne. Dezinflacja jest bardzo niepewna – mówi Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Indeks WIG, obrazujący poziom kursów na warszawskiej giełdzie w tym roku tracił, ostatecznie zaczął jednak rosnąć.

– Jednym z rozwiązań zapobiegających nadmiernym wahaniom portfela, będzie systematyczne inwestowanie mniejszych kwot, niż dokonywanie dużych, jednorazowych zakupów. Wtedy będziemy kupować aktywa w okresach różnej koniunktury i po różnych cenach – mówi Grzegorz Kaliszuk.

Jednocześnie zwraca uwagę, że w grupie inwestorów, którzy mimo wszystko decydują się na duże jednorazowe zakupy, narzędziem ograniczania strat jest dywersyfikacja oszczędności między różne klasy aktywów.

Jak wynika z danych NBP, na koniec czerwca Polacy trzymali 85 mld zł w akcjach notowanych na giełdach i 163 mld zł w akcjach nienotowanych. Dodatkowo 341 mld zł zainwestowaliśmy w inne papiery udziałowe. Łącznia ta grupa lokat stanowiła ponad 20 proc. aktywów gospodarstw domowych, najwięcej obok depozytów i gotówki.

Podsumowując, obecna sytuacja w gospodarce stanowi niesprzyjające środowisko dla inwestycji, ale może stworzyć okazję do zbudowania portfela, który odrobi straty.

– Okres wysokiej inflacji jest z punktu widzenia ochrony realnej wartości kapitału czasem zarówno łatwym, jak i trudnym. Zazwyczaj wszystkie klasy aktywów w okresie zaawansowanej inflacji tracą – surowce, akcje i obligacje, ale pojawiają się wieloletnie okazje – wskazuje Sobiesław Kozłowski, dyrektor departamentu analiz i doradztwa w Noble Securities. – W uproszczeniu, przed inflacją chronią obligacje indeksowane o inflacje, ale aktualnie są one historycznie wysoko wyceniane. Zazwyczaj bezpieczną przystanią jest złoto, chociaż aktualnie jego notowania zachowują się zaskakująco słabo – być może przez podaż ze strony Rosji. Patrząc w pespektywie dłuższej niż sześć miesięcy, to obligacje i akcje, w szczególności po mocnej przecenie w ujęciu rocznym, są preferowaną klasą aktywów do pobicia inflacji w średnim i dłuższym terminie – mówi Sebastian Kozłowski.

AKTYWA GOSPODARSTW DOMOWYCH W POLSCE / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

TJ, DO, JP


dgp@infor.pl
Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.