wydanie cyfrowe

Komisja przekracza czerwoną linię

786406_big_photo_image_photo_image
Małgorzata Paprocka, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta / fot. Materiały prasowe / Materiały prasowe
Paprocka: Cały czas pojawiają się nowe, zupełnie zaskakujące postulaty Komisji Europejskiej. Do porozumienia potrzebna jest dobra wola obu stron

Jak pani patrzy na kolejną odsłonę zamieszania z Brukselą? Czy prezydencka ustawa o Sądzie Najwyższym nie okazała się błędem?

Absolutnie nie. Prezentując projekt, prezydent wskazał, że to narzędzie dla rządu do załatwienia sporu z Brukselą. Był jeszcze drugi istotny element, czyli przywrócenie możliwości prowadzenia postępowań dyscyplinarnych i utworzenie Izby Odpowiedzialności Zawodowej.

Ustawa miała odblokować środki z Krajowego Planu Odbudowy. Wciąż ich nie ma, a Komisja Europejska twierdzi, że ustawa nie wypełnia warunków porozumienia. Ustawa wprowadza też test bezstronności sędziego, ale są pierwsze przykłady postępowań sądowych, gdzie się go nie stosuje, lecz sięga po przepisy ogólne, kodeksowe.

Nie oceniamy tego w takich kategoriach. Nowy test bezstronności i niezawisłości nie miał zastąpić instytucji kodeksowych, a stanowić ich uzupełnienie. Test od instrumentów kodeksowych różnią chociażby przesłanki stosowania. To od strony postępowania zależy, z którego chce skorzystać. To rozszerzenie praw obywateli. Wokół KPO wciąż trwają rozmowy między KE i administracją rządową. Ale widać, choćby po wywiadzie przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen dla DGP, że cały czas pojawiają się nowe, zupełnie zaskakujące postulaty ze strony KE. Do porozumienia potrzebna jest dobra wola obu stron.

A jaki jest ten nowy postulat KE?

To kwestia możliwości bezkarnego kwestionowania statusu sędziów przez innych sędziów. Z tego, co wiem, taki postulat w negocjacjach KPO do tej pory nie występował.

„Z naszej wstępnej oceny wynika, że nowa ustawa nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej” – to słowa Ursuli von der Leyen ze wspomnianego wywiadu dla DGP.

To jest zupełnie nowy postulat, na który absolutnie prezydent nie wyraża zgody i nigdy nie wyrazi, bo jest to żądanie wprost sprzeczne z konstytucją, która gwarantuje sędziom nieusuwalność.

Czyli KE posuwa się zbyt daleko?

Przekracza czerwoną linię. Dyskusja o statusie sędziego sprowadza się do tego, czy ktoś sędzią jest, czy nie jest. A o tym decyduje prezydent, wykonując swoje prerogatywy na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa i wręczając nominacje sędziowskie. I to zamyka sprawę. Opuszczenie stanu sędziowskiego jest możliwe tylko w przypadkach określonych prawem. Komisja wychodzi teraz nawet poza orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE.

W jakim sensie?

Po pierwsze było postępowanie przed TSUE dotyczące pytania prejudycjalnego zadanego przez sędziego Kamila Zaradkiewicza. W toku podnoszone były wątpliwości, czy jest on sędzią w rozumieniu krajowym i europejskim. TSUE przyjął to pytanie prejudycjalne do rozpatrzenia, w żadnym miejscu nie zakwestionował statusu sędziego Zaradkiewicza. Po drugie było również pytanie zadane przez Izbę Pracy Sądu Najwyższego, w którym próbowano finezyjnie oddzielić status sędziowski od stosunku służbowego sędziego. Trybunał, odpowiadając na to pytanie, wskazał jasno, że jest to niemożliwe. Oczywiście wywiad przewodniczącej von der Leyen to jeszcze nie jest oficjalne stanowisko Komisji, niemniej jest bardzo niepokojący, bo stawia sprawę w kontrze do konstytucji i orzecznictwa – krajowego i TSUE.

W zeszłym tygodniu Izba Karna SN wyłączyła ze składu sędziego Jerzego Daniluka, wskazanego przez nową KRS. Zastosowała przy tym prawdopodobnie przepisy obecne w kodeksach postępowania karnego, administracyjnego i cywilnego, pozwalające kwestionować składy orzekające. Jak pani ocenia ten ruch?

Trudno mi to komentować, bo znam tylko informacje prasowe i czekam na uzasadnienie, w którym Izba Karna SN wskaże podstawy prawne do swego działania. Na razie wygląda to na przeprowadzenie czegoś na kształt testu niezawisłości i bezstronności, tyle że bez wniosku uprawnionego podmiotu.

Czy w takim razie błędem nie było to, że obóz rządzący nie zmienił zasad wyboru członków KRS?

W Kancelarii Prezydenta nie były prowadzone prace nad nowelizacją ustawy o KRS i teraz też się one nie toczą. Dziś zresztą jest to debata historyczna. Zwrócę jednak uwagę na jedną ważną rzecz w tym kontekście, czyli istotną zmianę orzecznictwa TSUE. Ostatnie orzeczenia – na kanwie spraw dotyczących europejskiego nakazu aresztowania, czyli spraw karnych – jasno wskazywały, że obecna procedura powoływania sędziów, sposób wyboru KRS i powołania przez głowę państwa, nie są wystarczającym argumentem do kwestionowania sędziego. Muszą być dodatkowe przesłanki, i w to idealnie wpisuje się test bezstronności zaproponowany przez prezydenta, który dziś jest obowiązującym prawem.

I nie ma szans na zmiany w prawie, które pozwolą sędziom testować innych sędziów?

Trzeba przede wszystkim zauważyć, że tego typu rozwiązania w innych państwach nie funkcjonują. W toku prac nad ostatnią nowelizacją dokładnie to sprawdziliśmy. Nie ma żadnego standardu europejskiego. Możliwość oceny bezstronności zawsze jest powiązana z konkretną sprawą i z uprawnieniami uczestnika postępowania. Nie ma testowania hipotetycznego, w oderwaniu od stanów faktycznych. Żadnych prac nad zmianą przepisów w tym zakresie w kancelarii nie prowadzimy.

Zdaniem Pałacu Prezydenckiego spór z KE może przeciąć wytłumaczenie Brukseli, jak działa art. 26 ustawy o SN. Ale w rządzie słychać, że te przepisy są przedmiotem zaskarżenia w jednej ze spraw przed TSUE, a to może spowodować, że Komisja może im być niechętna. Dlatego proponuje się stosowanie reguł kodeksowych.

Jesteśmy państwem, które ma jeśli nie najwięcej, to bardzo dużo mechanizmów, które pozwalają stronie na zbadanie tego, czy sąd w jej sprawie jest bezstronny i niezawisły. Mamy nowo wprowadzony test bezstronności, do tego działające od lat mechanizmy kodeksowe, wreszcie wspomniany art. 26 ustawy o SN, który o tyle różni się od tych dwóch instytucji, że nie ogranicza prawa do sprawdzenia statusu sędziego do strony postępowania. To są trzy różne instytucje, które się wzajemnie uzupełniają, opierając się na innych przesłankach czy terminach. I to strona decyduje o tym, z którego mechanizmu zbadania bezstronności sędziego chce skorzystać. Trudno dziś mówić o praktyce stosowania przepisów z ustawy prezydenckiej, bo one obowiązują od raptem dwóch tygodni.

W art. 26 jest ust. 3, który mówi o tym, że wniosek sędziego pozostawia się bez rozpatrzenia, jeżeli obejmuje ocenę zgodności z prawem powołania sędziego. Jak rozumiemy, przepis ten stanowi, że jeżeli w takim wniosku o test bezstronności sędziego pojawi się argument, że został wadliwie powołany, to taki wniosek zostanie odrzucony. I to może się nie podobać KE.

Trzeba pamiętać, że ustawa prezydencka zmieniła zakres odpowiedzialności dyscyplinarnej i przesłanki odpowiedzialności sędziowskiej. Tak więc ten przepis musi być interpretowany trochę inaczej. Jednocześnie okoliczności towarzyszące powołaniu sędziego są jedną z przesłanek, które można podnosić w teście bezstronności. Kancelaria Prezydenta i pan prezydent twardo stoją na stanowisku, że nie ma mowy o żadnej procedurze kwestionowania statusu sędziowskiego, ponieważ to by prowadziło do anarchii w państwie.

W jakim sensie?

Gdyby dziś sędziowie dostali takie narzędzie, by wzajemnie podważać swoje powołania, to ono by nie dotyczyło wąskiej grupy, ale mogłoby być używane wobec każdego sędziego. A to rodzi pytanie o trwałość orzecznictwa i realizację prawa do sądu.

Tyle że obecna KRS uważana jest za grzech pierworodny reformy. Stąd postulaty opozycji, by dokonać generalnego przeglądu.

Takie postulaty pojawiały się w toku pracy nad ustawą o Sądzie Najwyższym, przede wszystkim ze strony Koalicji Obywatelskiej. Proponowano, aby na mocy ustawy sędziowie wrócili na wcześniej zajmowane stanowiska, a stanowiska w sądach obsadzone od 2017 r. uznać za wolne etaty. Trudno wyobrazić sobie skutki tych propozycji dla działania sądów, wydanych orzeczeń i setek tysięcy obywateli. „Nieodpowiedzialne” to w tym przypadku chyba najłagodniejsze słowo. W orzeczeniu z listopada 2021 r. Naczelny Sąd Administracyjny dobitnie stwierdził, dokonując podsumowania orzeczeń innych sądów krajowych i TSUE, że sędzia powołany przez prezydenta jest sędzią w rozumieniu przepisów krajowych i europejskich, nawet jeżeli w toku procedury były jakieś nieprawidłowości.

To prawda, że projekt ustawy prezydenckiej był konsultowany na bieżąco z KE? I że to jest jeden z powodów, przez który tak zaskoczyły was krytyczne słowa przewodniczącej Ursuli von der Leyen czy komisarz Věry Jourovej już po jej uchwaleniu?

Projekt ustawy nie był na żadnym etapie przedmiotem konsultacji z KE. Został zaprezentowany osobiście przez prezydenta w czasie spotkania z przewodniczącą KE w Brukseli, kilka dnia po złożeniu w Sejmie. Uczestniczyłam w tym spotkaniu i mogę stwierdzić, że spotkał się z bardzo przychylną reakcją. Prace parlamentarne trwały kilka miesięcy i do zatwierdzenia KPO doszło w momencie, gdy finalny kształt ustawy był znany.

Senat proponował poprawki do ustawy, które PiS odrzucił. Zdaniem opozycji odpowiadały one na warunki stawiane przez KE.

Poprawki Senatu były negatywnie ocenione również przez Kancelarię Prezydenta, pozostawały bowiem w absolutnej niezgodności z konstytucją. Argumentacja Kancelarii Prezydenta była jasna i nie zmieniła się: nie ma mowy, żeby ustawą uchylać orzeczenia, tak jak chciała opozycja. To jest po prostu niezgodne z trójpodziałem władzy. Przecież nawet po transformacji ustrojowej nikt się nie zdecydował na uchylenie wyroków stalinowskich czy z okresu stanu wojennego z mocy ustawy. Wszystkie wznowienia postępowań szły drogą sądową. Uchwalone przepisy dają możliwość wznowienia postępowań w odniesieniu do orzeczeń Izby Dyscyplinarnej. Mówią także, że w odniesieniu do środków tymczasowych rozstrzygać je będzie Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN na pierwszym posiedzeniu z urzędu. Natomiast nie było i nie ma zgody ze strony prezydenta na to, żeby jakąkolwiek ustawą uchylać orzeczenia sądowe. Byłby to niezwykle groźny precedens.

Są sędziowie, jak Igor Tuleya, którzy bojkotują nową procedurę przed Izbą Odpowiedzialności Zawodowej. A to przywrócenia takich sędziów chce KE.

Kancelaria Prezydenta nie odpowiada za to, jak się zachowa konkretna osoba. Prezydent zainicjował uchwalenie nowych przepisów, natomiast nie ma wpływu ani na ich stosowanie, ani na zachowanie podmiotów, których dotyczą. Gdyby do takiego bojkotu doszło, pojawi się pytanie o intencje tych osób. Trwa obecnie procedura kształtowania się IOZ. Mam nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych tygodni bez przeszkód się ukonstytuuje i zacznie wykonywać swoje zadania.

Jakimi kryteriami prezydent będzie się kierował, jeżeli chodzi o wybór tych sędziów?

Na etapie losowania decyduje ślepy los. Z losowania są wyłączeni tylko sędziowie funkcyjni SN i ci, wobec których orzeczono kary dyscyplinarne. Nie wiadomo, kto znajdzie się w gronie tych 33 sędziów SN, spośród których prezydent wybierze 11. A jakie będzie kryterium? Myślę, że warto odwołać się do klauzuli dobra wymiaru sprawiedliwości.

Prezydent będzie brał pod uwagę proporcje starych i nowych sędziów?

To decyzja pana prezydenta, którą będzie podejmować, gdy zostanie mu przedstawiona lista wylosowanych sędziów.

Czy prezydent bierze pod uwagę, że ta sprawa trafi pod lupę Brukseli i zapewne będzie elementem oceny, czy Polska wykonała kamień milowy z Krajowego Planu Odbudowy dotyczący sądownictwa?

Prezydent sprawy wymiaru sprawiedliwości ocenia z perspektywy po pierwsze zgodności z konstytucją, po drugie – sprawnego funkcjonowania sądownictwa, po trzecie – obywateli. Choć IOZ będzie orzekać w sprawach sędziów czy przedstawicieli innych zawodów prawniczych, istotne jest, aby nie było poczucia, że to jest grupa zawodowa traktowana inaczej, której odpowiedzialność dyscyplinarna jest iluzoryczna. Kontekst, o który pan pyta, jest oczywisty, ale pierwszoplanowe będą wymienione wyżej kwestie.

Wróćmy do sędziów likwidowanej Izby Dyscyplinarnej, którzy przeszli w stan spoczynku. Wysłanie kogoś w stan spoczynku w momencie, kiedy jest 40-latkiem z uposażeniem na poziomie 20 tys. zł, wydaje się po prostu niesprawiedliwe.

Przy projektowaniu przepisów prezydent miał ramy zakreślone wprost konstytucją, która mówi jasno, że przy zmianach organizacyjnych w sądownictwie można sędziego przenieść do innego sądu z zachowaniem prawa do dotychczasowego uposażenia albo sędzia ma prawo przejść w stan spoczynku. Sędziowie podjęli decyzje, co do których mieli gwarancję konstytucyjną. Nie ma tutaj pola do dyskusji. ©℗

Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak

Cała rozmowa na gazetaprawna.pl


Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.