W pościgu za uciekającą czołówką
Polska aplikacja mObywatel jest wręcz podawana za wzór dla innych państw i usługi cyfrowe są u nas rozwijane. Problem w tym, że ucieka nam czoło tego wyścigu – mówi Ignacy Święcicki, kierownik Zespołu Gospodarki Cyfrowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym. Jego zdaniem jako e-państwo jesteśmy na średnim etapie rozwoju. – W najnowszym rankingu DESI, jak co roku, jesteśmy z tyłu pod względem usług cyfrowych – twierdzi.
W raporcie towarzyszącym unijnemu indeksowi gospodarki cyfrowej i społeczeństwa cyfrowego (DESI), opublikowanym w połowie listopada, za kluczowe osiągnięcie Polski w sferze e-usług uznano dodanie w ub.r. mPrawa jazdy do aplikacji mobilnej mObywatel, którą Ministerstwo Cyfryzacji uruchomiło w 2017 r., a obecnie korzysta z niej ok. 6 mln osób. W br. uzupełniono ten cyfrowy portfel dokumentów o funkcjonalności związane z pandemią koronawirusa: unijne zaświadczenie o szczepieniu, zaświadczenie o ujemnym wyniku testu na COVID-19 oraz zaświadczenie o powrocie do zdrowia.
Mimo ciepłych słów o mObywatelu Polska zajęła jednak w rankingu DESI dopiero 24. miejsce, spadając o jedno oczko w porównaniu z poprzednim rokiem. W przygotowywanym przez Komisję Europejską zestawieniu wyprzedziliśmy tylko Grecję, Bułgarię i Rumunię. Państwa oceniano za kapitał ludzki (kompetencje), łączność (infrastrukturę telekomunikacyjną), integrację technologii cyfrowej w działalności gospodarczej oraz za cyfrowe usługi publiczne.
W tej ostatniej kategorii uplasowaliśmy się na 22. pozycji wśród 27 krajów Wspólnoty. Z usług administracji elektronicznej korzystała u nas niespełna połowa użytkowników internetu (49 proc.), podczas gdy średnia unijna wzrosła do niemal dwóch trzecich (64 proc., indeks DESI 2021 opiera się w tej kategorii na danych z ub.r.).
Poniżej średniej unijnej znaleźliśmy się także pod względem dostępności publicznych e-usług – zarówno dla obywateli, jak i dla przedsiębiorstw. Przekraczamy ją nieznacznie, jeśli chodzi o wstępnie wypełnione formularze (wynik Polski to 65 punktów na 100, a średnia 63). Najlepszy wynik w ramach kategorii cyfrowych usług publicznych uzyskaliśmy zaś pod względem otwartych danych (90 proc. wobec 78 proc. dla całej UE).
Biorąc pod uwagę zaawansowanie we wdrażaniu polityki otwartych danych, Polska awansowała w ub.r. z grupy krajów trzeciej kategorii (szybko wprowadzających innowacje) do najwyższej, czwartej kategorii państw wyznaczających trendy. Jako przykłady korzystania z otwartych danych przez obywateli raport DESI wskazuje aplikację CzyNaCzas (pozwala w czasie rzeczywistym śledzić na mapie autobusy i tramwaje) i portal ŚwiatPrzychodni do wyszukiwania placówek publicznej opieki zdrowotnej, w których czas oczekiwania na wizytę lekarską był najkrótszy.
Dr hab. Michał Goliński, prof. SGH z Zakładu Gospodarki Cyfrowej Instytutu Informatyki i Gospodarki Cyfrowej, zwraca uwagę, że DESI jest wskaźnikiem złożonym z wielu składowych, więc finalny wynik należy traktować jako orientacyjny. – W takim indeksie przesunięcie się o jedną pozycję w dół to żaden dramat. I tak od lat byliśmy w tym rankingu w trzeciej dziesiątce – mówi. – W szczególności nie jesteśmy też potęgą, jeśli chodzi o e-administrację. Ranking DESI, cokolwiek by o nim powiedzieć, odzwierciedla tu rzeczywistą sytuację. E-państwo nadal nam kuleje, choć trzeba przyznać, że pojawiają się nowe usługi – dodaje Michał Goliński. Docenia np., że gdy niedawno przyjął trzecią dawkę szczepionki i po dwóch godzinach uruchomił aplikację mObywatel, odpowiednia informacja już tam była.
Według ekspertów pozytywnymi przykładami publicznych e-usług są właśnie rozwiązania wprowadzone lub rozwinięte w czasie pandemii. – System zapisywania na szczepienia jest bardzo sprawny i wiele krajów może go nam pozazdrościć. Także e-recepta, która została wdrożona tuż przed pandemią, dobrze się sprawdza i ułatwia życie – wskazuje Ignacy Święcicki.
Jednocześnie medycyna jest jednak tą sferą, w której rozszerzenie oferty publicznych e-usług byłoby najbardziej pożądane. – Codzienne kontakty obywatela z publicznym systemem opieki zdrowotnej są mało satysfakcjonujące. Sprawny system e-zapisów pomógłby skrócić kolejki i ograniczyć czas oczekiwania na wizytę – uzasadnia ekspert PIE. – Druga sprawa, wymagająca jednak dłuższej, kilkuletniej pracy, to byłoby połączenie danych medycznych z różnych źródeł w celu poprawienia diagnostyki – dodaje.
Cyrkulacji danych brakuje też między różnymi urzędami i rejestrami państwowymi. Pod tym względem znacznie wyprzedza nas nie tylko Estonia – tradycyjny lider cyfryzacji na kontynencie – lecz również np. Malta, czwarty kraj UE pod w kategorii publicznych e-usług, chwalony za wymianę informacji między ministerstwami.
– Poza tym pilnej pracy wymagają kwestie cyberbezpieczeństwa. Tu pojawiają się ostatnio pozytywne inicjatywy, jak podniesienie pensji osób odpowiadającym za tę sferę w służbach państwowych. To niezwykle ważna dziedzina – z powodu obecnych zagrożeń i napięć międzynarodowych, ale również z punktu widzenia budowania zaufania do e-państwa. Inaczej ludzie będą się bali korzystać z e-usług, widząc w nich zagrożenie. Z tego powodu poległa w ub.r. aplikacja Protego Safe: ludzie nie wiedzieli, dlaczego rząd chce ich śledzić – stwierdza ekspert PIE.
Przez pierwsze pół roku aplikacja znalazła się na ok. 1 mln smartfonów, ale używała jej niewielka część osób, które ją pobrały. – Protego Safe była niewypałem, ale nie z winy rządu – zastrzega Alek Tarkowski z Fundacji Centrum Cyfrowe. – Ta strategia się nie sprawdziła, bo zastosowano ją w niewłaściwym momencie. Aplikacja wykrywała kontakty z osobami zarażonymi COVID-19, a wypuszczono ją akurat wtedy, gdy kazano nam wszystkim zamknąć się w domach – argumentuje. – Drugą przyczyną było to, że w ogóle nie lubimy, by nas śledzono – dodaje. – Natomiast system pacjent.gov.pl, e-recepty, certyfikaty covidowe – to wszystko zostało wprowadzone bez widocznych kiksów – chwali. Chociaż system zapisów na szczepienia przeciwko COVID-19 zawiesił się na parę dni, gdy otwarto zapisy dla 40-latków. – Ale chwilowe zawieszenie pod naporem nagle zwiększonej liczby użytkowników można wybaczyć – mówi Tarkowski.
Innym newralgicznym obszarem, w którym w pandemii skokowo wzrosło zapotrzebowanie na wersję zdalną, była edukacja. – Weszliśmy w pandemię z niewieloma rozwiązaniami w tej dziedzinie. Zdalne lekcje odbywają się głównie dzięki Google Classroom i Microsoft Teams – podkreśla Alek Tarkowski. – Od kilku lat działa platforma e-podręczników. Przed pandemią na 6 mln uczniów korzystało z niej dziennie kilkanaście lub co najwyżej kilkadziesiąt tysięcy osób, co dowodzi wadliwej konstrukcji tego narzędzia. Mimo to, po pojawieniu się koronawirusa, z braku alternatywy, to rozwiązanie okazało się przydatne. Kończy się już jednak drugi rok pandemii i ta platforma nadal nie jest rozwijana – stwierdza Tarkowski.
Oprócz braku zaufania poważną barierą rozwoju e-państwa są według Ignacego Święcickiego są niskie kompetencje cyfrowe obywateli i firm, zwłaszcza małych. – To duże pole do zmian. Przez brak umiejętności trudniej z e-usług korzystać, co z kolei hamuje ich rozwój – mówi.
Inwestowanie w kompetencje jest jednak bardziej skomplikowane niż rozwój infrastruktury. – Rozwijając szerokopasmowy dostęp do internetu względnie łatwo dobrać środki do celu: przeznaczyć odpowiednio dużo pieniędzy, zaplanować tysiące kilometrów kabli, rozpisać konkursy na ich położenie. Natomiast edukacja to temat miękki. Tu nie ma jednej dobrej metody – porównuje. – Podaż, czyli zwiększanie oferty e-usług, musi iść w parze z popytem, czyli rozwojem kompetencji cyfrowych – stwierdza ekspert PIE.
– Idealnie będzie, gdy w ogóle nie będziemy musieli chodzić do urzędów – mówi Michał Goliński. – Od kilku lat nie muszę biegać z PIT-em, ale wiele jeszcze pozostało do zrobienia – uważa. – Z drugiej strony jesteśmy np. w absolutnej czołówce, jeśli chodzi o e-płatności. Terminale mają u nas nawet sprzedawcy na targowiskach. Za to w Niemczech zdarzają się ciągle eleganckie sklepy, które nie akceptują kart – stwierdza Goliński.
Najwyżej w rankingu DESI znalazły się: Dania, Finlandia i Szwecja, natomiast w samej kategorii publicznych e-usług na podium są: Estonia, Dania i Finlandia. Goniący lidera Duńczycy wdrażają obecnie nowe narzędzie identyfikacji elektronicznej obywateli (MitID), bezpieczniejsze i bardziej funkcjonalne od dotychczas stosowanego (NemID). Starają się też przybliżać e-państwo osobom mającym znikome umiejętności cyfrowe. W lokalnych centrach obsługi mogą oni liczyć na pomoc i wskazówki w korzystaniu z e-usług. ©℗
fot. Golden Sikorka/Shutterstock