Prawda przegrywa z infodemią
Przenosząc dużą część życia społecznego do sieci, pandemia COVID-19 jak w soczewce pokazała istniejący już wcześniej uboczny skutek rosnącej popularności platform społecznościowych. Ich główne zalety – możliwość bezpośredniego kontaktu oddalonych od siebie użytkowników i prezentowanie treści niezależnie od medialnego mainstreamu – stały się jednocześnie jeszcze większym problemem niż wcześniej.
Fake newsy są jak wirusy
Już w pierwszych miesiącach pandemii Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w swoim oficjalnym komunikacie zwróciła uwagę na to, że oprócz samej pandemii świat boryka się z infodemią – masowo rozpowszechnianymi nieprawdziwymi bądź niedoprecyzowanymi informacjami na temat choroby i sposobów przeciwdziałania niej.
– Pandemia COVID-19 pokazała nam wszystkim, jak olbrzymie znaczenie we współczesnym świecie odgrywa walka z dezinformacją. Mamy bowiem do czynienia z dwoma zjawiskami – pandemią koronawirusa, ale także równoległą z nią pandemią fałszywych informacji. Mechanizm rozprzestrzeniania się fake newsów jest bowiem w swojej istocie bardzo zbliżony do tego, jak szerzy się wirus – mówi Paweł Terpiłowski, redaktor naczelny portalu fact-checkingowego Demagog.pl.
Znamienny był fakt, gdy francuskie ministerstwo zdrowia oficjalnie musiało dementować rozpowszechnianą w sieci pogłoskę, że COVID-19 leczy… kokaina. A takich przykładów było więcej – powielano informacje na temat pozbywania się COVID-19 dzięki piciu wody, jedzeniu określonych posiłków czy przyjmowaniu witamin. Szerzyło się przekonanie, że to po prostu nowa odmiana grypy.
– Dezinformacja antyszczepionkowa, promowanie niesprawdzonych, nieskutecznych lub też wprost szkodliwych metod leczenia COVID-19 są niestety powszechnie obecne w sieci. To duże zagrożenie wymagające należytej uwagi ze strony instytucji odpowiedzialnych za zdrowie publiczne. Osoby narażone na dezinformację, podejmując np. decyzję o niezaszczepieniu się lub wybierając niesprawdzoną metodę leczenia COVID, mogą zwlekać z poszukiwaniem realnej pomocy medycznej. Kiedy ją w końcu otrzymają, może być już za późno, by uratować ich życie lub zdrowie – dodaje Paweł Terpiłowski.
Pierwsze tygodnie pandemii wywołały lawinę rozprzestrzeniających się kłamstw. Organizacja pozarządowa Avaaz sprawdziła wówczas, jak wielką mają one moc – zaledwie 100 zawierających nieprawdę postów na Facebooku zostało powielonych niemal 1,7 mln razy, osiągając dzięki temu 117 mln wyświetleń.
Wyniki tego i innych raportów pokazywały, że skala jest wielka jak nigdy przedtem. Choć samo zjawisko fake newsa już wcześniej zajmowało naukowców. Termin ten znalazł się w obszarze szczególnego zainteresowania badaczy po wyborach prezydenckich w USA w 2016 r. – badania H. Alcotta i M. Gentzkowa wykazały, że przeciętny dorosły Amerykanin zetknął się podczas ówczesnej kampanii przynajmniej raz z nieprawdziwą informacją wspierającą któregoś z kandydatów, co oznaczało, że miały one realny wpływ na wynik wyborów. W 2017 r. Collins English Dictionary ogłosił, że fake news stał się sformułowaniem roku. Od tego czasu cieszy się również rosnącym zainteresowaniem naukowców – potwierdza to katalog Web of Science, w którym większość publikacji zawierających w temacie fake news powstało w latach 2018–2021.
Batalia o prawdę
Dopiero pandemia wymusiła jednak bardziej zdecydowane działania państw, organizacji międzynarodowych i platform społecznościowych. Światowa Organizacja Zdrowa apelowała, by zacząć działać. „COVID-19 to pierwsza pandemia w historii, w której technologia i media społecznościowe są wykorzystywane na masową skalę, aby zapewnić ludziom bezpieczeństwo, informacje, produktywność. Jednocześnie technologia, na której polegamy, aby utrzymywać łączność i informacje, umożliwia i wzmacnia infodemię, która nadal osłabia globalną reakcję i zagraża środkom kontroli pandemii” – pisano w komunikacie organizacji.
Platformy społecznościowe wraz z rządami poszczególnych państw podjęły rękawicę i starały się zwalczać nieprawdziwe informacje. Zawiązywano współpracę między rządami poszczególnych państw a gigantami technologicznymi w celu usprawnienia obiegu informacji.
Google po wpisaniu fraz związanych z COVID-19 zaczął odsyłać w pierwszej kolejności do stron rządowych i oficjalnych danych medycznych.
Facebook zadeklarował, że współpracuje z ekspertami i regularnie usuwa profile rozprzestrzeniające fake newsy. „W kwietniu umieściliśmy etykiety ostrzegawcze na ok. 50 mln treści związanych z COVID-19 na Facebooku, na podstawie ok. 7500 artykułów autorstwa naszych niezależnych partnerów weryfikujących fakty” – deklarował portal w maju ubiegłego roku. Podobnie działał Twitter, który pod zawierającymi nieprawdę postami zaczął umieszczać komunikaty prostujące informacje. Zwracał uwagę również na te, których prawdziwości nie da się ustalić.
Okazało się jednak, że to za mało. Wraz z pojawieniem się szczepionki akcje dezinformacyjne jeszcze mocniej zwiększyły swój zasięg, pomimo zadeklarowanych działań platform i decydentów. Tę tendencję dobrze ilustruje raport organizacji NewsGuard zajmującej się badaniem dezinformacji w sieci. Na początku listopada opublikowano wyniki, z których wynika, iż 20 obserwowanych przez organizację dezinformujących kont od września 2020 r. zwiększyło liczbę obserwujących o prawie 373 tys. osób. Z kolei brytyjsko-amerykańska organizacja pozarządowa Centrum Przeciwdziałania Cyfrowej Nienawiści (CCDH) przeanalizowała łącznie 812 tys. wpisów zamieszczonych na Facebooku oraz Twitterze. Sporządzony na podstawie tego raport wykazuje, że aż 65 proc. zniechęcających do szczepień postów zamieszczanych od 1 lutego do 21 marca pochodzi od… 12 użytkowników. Miażdżąca liczba umieszczanych przez nich postów nie została usunięta.
– Niestety obecnie prowadzone działania są niewystarczające, a fake newsy w dalszym ciągu są niezwykle popularne na największych platformach takich jak Facebook czy YouTube – mówi redaktor naczelny Demagog.pl. – Emocjonalny, sensacyjny przekaz przyciąga uwagę odbiorców, angażuje ich do wchodzenia w interakcje. To pożądany model zachowań z punktu widzenia algorytmów, które zarządzają doborem treści w mediach społecznościowych. Ze strony gigantów technologicznych konieczna jest więc głęboka rewizja tego, w jaki sposób korzystamy z ich usług. Jak konsumujemy informację napotykaną w sieci. To olbrzymi problem, bo w finansowym interesie platform jest, aby użytkownicy jak najdłużej i możliwie najaktywniej poruszali się po treściach tam zamieszczanych – dodaje.
Wydawać by się mogło, że na skutek wspólnych skoordynowanych działań zwycięstwo informacyjne jest na wyciągnięcie ręki. Rzeczywistość okazała się jednak dużo bardziej skomplikowana. Dezinformacja stała się orężem w międzypaństwowej rywalizacji.
Wyniki badań przeprowadzonych przez badaczy z University of California w San Diego, George Washington University oraz John Hopkins University potwierdzają, że za dużą część pojawiających się nieprawdziwych newsów o COVID-19 odpowiadają boty. A poszczególne państwa wzajemnie podejrzewają się o ataki dezinformacyjne. „Polska jest od lat celem ataków informacyjnych i propagandowych ze strony Federacji Rosyjskiej. Obecnie, przy okazji kryzysu związanego z pandemią koronawirusa, mamy do czynienia z mocnym zintensyfikowaniem tego typu działań” – czytamy na rządowej stronie polskich służb specjalnych. Działania Rosjan opisywały też zachodnie media – m.in. „The Wall Street Journal”. Podobne oskarżenia wysuwała również m.in. amerykańska administracja pod adresem chińskich władz.
Pomimo zadeklarowanego zaangażowania państw, big techów czy organizacji pozarządowych w walkę z pandemiczną dezinformacją wciąż zostało jeszcze sporo do zrobienia. A działania te stały się tym ważniejsze, że to od nich w dużej mierze zależy, czy i jak szybko będziemy w stanie pokonać pandemię.
– Dużą rolę mają do odegrania instytucje państwowe, które mają możliwości regulacyjne i prawne, aby zmuszać gigantów technologicznych do jeszcze większej odpowiedzialności za walkę z dezinformacją – zauważa Paweł Terpiłowski. To jednak szerszy temat nieobejmujący jedynie samej pandemii. – Oczekujemy również zdecydowanie bardziej proaktywnej postawy władz w kontekście walki z dezinformacją, która stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i jego obywateli. W ubiegłym roku fake newsy na temat rzekomego związku pomiędzy koronawirusem a technologią 5G zaowocowały w całej Europie, również w Polsce, licznymi przypadkami niszczenia masztów telekomunikacyjnych stanowiących infrastrukturę krytyczną – zauważa. Jak dodaje publicysta, dezinformacja medyczna jest jednak szczególnie szkodliwa. – Powoduje zgony, których dałoby się uniknąć – mówi. ©℗