Spryt już nie pomoże
ESEJ
Kołchozowe pochodzenie dawało Łukaszence przewagę. Przeciwnicy nim gardzili i nie doceniali go. I zwykle z nim przegrywali. Radził sobie, dopóki był popierany. Ale gdy w dojrzewającym politycznie społeczeństwie znalazła się masa krytyczna, pogubił się, stracił pewność siebie, a utrata władzy stała się kwestią czasu
Alaksandr Łukaszenka w 1994 r. podbił serca Białorusinów, bo myślał tak jak oni. Krzyczał, że wszyscy wkoło kradną, że złodziei trzeba rozliczyć, a jak już doszedł do władzy, przed kamerami telewizji rugał urzędników. Nikt na Białorusi nie wiedział wtedy, jak wygląda normalne państwo. Bo i skąd można to było wiedzieć w kraju, dla którego do niedawna jedynym oknem na świat były numery polskiej „Przyjaciółki” albo Polskie Radio, a i to tylko pod Grodnem i Brześciem. Kraju, w którym nie było...
Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?