Niewygodna wolność słowa
GOSPODARKA
Ulice Hongkongu po starciach protestujących studentów z chińską policją
Śpieszmy się dbać o wolność słowa, bo coraz jej mniej
To terroryści – przekonuje Chen, przegryzając szaszłyk i popijając go piwem. Jest po północy, siedzimy w przydrożnej knajpie nadmorskiego Qingdao (Chiny) – na zewnątrz, bo w sierpniu noce są tu bardzo ciepłe. Atmosfera sprzyja rozmowom, których Chińczycy na trzeźwo unikają. Rozmowom o polityce.
Chen, wykształcony i sympatyczny 30-latek, terrorystami nazywa mieszkańców Hongkongu protestujących przeciw zakusom Pekinu na względną autonomię ich miasta. – Te protesty podsycane są przez wrogie...
Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?