wydanie cyfrowe

Polska jedną wielką strefą. Idzie nowe, teraz państwo zadba o mniejszych

Cel: pobudzić MSP do inwestowania

2 czerwca prezydent podpisał ustawę o wspieraniu nowych inwestycji, zgodnie z którą cała Polska ma stać się jedną wielką specjalną strefą ekonomiczną. Preferuje ona wyraźnie firmy z sektora MSP, wobec których poluzowuje kryteria, natomiast jednocześnie zaostrza je względem dużych graczy

Na mocy nowych przepisów system zwolnień podatkowych i ulg działający dotychczas zasadniczo tylko w 14 specjalnych strefach ekonomicznych (SSE) – od lipca będzie obowiązywał na terenie całego kraju. Dla przedsiębiorców oznacza to koniec z długotrwałymi procedurami związanymi z rozszerzaniem granic SSE, w przypadku gdy chcą zainwestować poza ich podstawowym terenem. Główną formą pomocy publicznej będzie – jak dotychczas – zwolnienie nowych inwestycji z podatku dochodowego – w ramach pomocy regionalnej. Tyle że zmodyfikowana zostanie nieco formuła i zasady uzyskiwania wsparcia. I tak:

  • obowiązujące dotychczas zezwolenie na prowadzenie działalności na terenie SSE będzie zastąpione uzyskaniem decyzji o wsparciu – będzie ona wydawana przez spółkę zarządzającą SSE (w ramach uprawnień otrzymanych od ministra rozwoju) po uprzedniej ocenie projektu inwestycyjnego;
  • zmianie ulega także czas, na który zostaje udzielona decyzja o wsparciu – nie będzie ona już uzależniona od terminu, na jaki została ustanowiona SSE. W nowym systemie przedsiębiorca otrzyma zwolnienie podatkowe na okres od 10 do 15 lat, w zależności od lokalizacji nowej inwestycji.

Coś za coś

Będzie można zatem wszędzie inwestować, ale pod warunkiem spełnienia określonych kryteriów. Te jednak, na pierwszy rzut oka, wyraźnie są przychylne firmom z sektora MSP. Zdaje się to potwierdzać Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, którego zdaniem „dotychczasowe regulacje sprzyjały przede wszystkim dużym graczom, ich priorytetem było bowiem przyciągnięcie kapitału i stworzenie nowych miejsc pracy: firmy, które chciały uzyskać zezwolenie na terenie SSE, musiały wykazać się kosztami kwalifikowanymi nowej inwestycji w wysokości co najmniej 100 tys. euro. Co więcej, jednakowe nakłady oczekiwane były od każdego, bez względu na wielkość przedsiębiorstwa. Z tą co najwyżej różnicą, że duże firmy, by otrzymać pomoc publiczną, musiały prowadzić działalność gospodarczą przez okres nie krótszy niż pięć lat, a w przypadku małych i średnich przedsiębiorców – przez okres nie krótszy niż trzy lata. Tym niemniej – to przede wszystkim duzi i średni gracze brylowali w strefach”.

2026 r. do tego czasu będę istniały obecne SSE, a wydane zezwolenia nie stracą na ważności

W ocenie resortu wchodzące od lipca regulacje umożliwią skorzystanie ze zwolnień od podatku dochodowego większej niż dotąd liczbie małych i średnich przedsiębiorstw, które do tej pory nie dysponowały wystarczającym kapitałem, aby inwestować w SSE.

– Dotychczas obowiązujące przepisy nikogo nie preferowały, przynajmniej nie w sposób tak oczywisty pod względem wymaganych nakładów. Bo, gdyby się w nie wczytać, można było zauważyć, że zgodnie z ustaloną mapą pomocy publicznej małe firmy mogły liczyć na dodatkowe benefity, np. w postaci zwolnienia podatkowego o 20 punktów procentowych wyższego niż duże przedsiębiorstwa – zauważa Kiejstut Żagun, szef zespołu innowacji, ulg i dotacji w KPMG.

Duży musi więcej

Teraz firmy ubiegające się o uzyskanie decyzji o wsparciu będą musiały spełnić kryteria ilościowe i jakościowe oceny projektu. Wymogi te zostały uszczegółowione w projekcie rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie pomocy publicznej udzielanej przedsiębiorcom wykonującym działalność gospodarczą na obszarach (obecnie jest już po konsultacjach społecznych).

Kryteria jakościowe kładą nacisk na premiowanie przedsięwzięć cechujących się wysoką innowacyjnością, kreowanie wyspecjalizowanych miejsc pracy i wspieranie działalności badawczo-rozwojowej. Z kolei kryteria ilościowe mają wspierać obszary kraju o wysokim bezrobociu. Wprowadzone będą również znaczne obniżki wymagań dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw.

Co to oznacza w praktyce?

Nic innego, jak to, że w powiecie o wysokim bezrobociu trzeba będzie zainwestować mniej niż w takim, gdzie jest ono niskie. – Mechanizm kryterium ilościowego jednoznacznie premiuje inwestycje w lokalizacjach o wysokim i bardzo wysokim bezrobociu, tj. powyżej 160 proc. przeciętnej stopy bezrobocia w kraju. Natomiast inwestycje w lokalizacjach o bezrobociu niskim, średnim i powyżej średniej krajowej, gdy nie przekracza 160 proc. średniej dla całego kraju, powinny być już dużo większe – wyjaśnia Adam Allen, wspólnik w Thedy & Partners (więcej infografika).

Do tego duże firmy, aby uzyskać ulgi, będą musiały zainwestować znacznie więcej niż małe. Przykładowo, w powiecie, gdzie stopa bezrobocia wynosi co najmniej 250 proc. przeciętnej krajowej, duża firma na nową inwestycję będzie musiała wydać minimum 10 mln zł, średnia – 2 mln zł, mała – 500 tys. zł, a mikro – 200 tys. zł.

Jeśli projekt będzie miał być zlokalizowany w powiecie o stopie bezrobocia równej albo niższej od 60 proc. przeciętnej krajowej, wówczas duża firma będzie musiała przeznaczyć na przedsięwzięcie aż 100 mln zł, średnia – 20 mln zł, mała – 5 mln zł, a mikro – 2 mln zł.

– Pułapy te oznaczają konieczność zadeklarowania i poniesienia dużych i bardzo dużych nakładów inwestycyjnych na terenie większości kraju – zaznacza Adam Allen. Bo jeżeli weźmiemy pod uwagę statystykę bezrobocia w powiatach, to – jak stwierdza ekspert – okazuje się, że bezrobocie do poziomu 160 proc. przeciętnej stopy bezrobocia dotyczy prawie 70 proc. powiatów, a więc wsparcie w tych lokalizacjach może być dostępne tylko w przypadku dużych i bardzo dużych nakładów inwestycyjnych przedsiębiorstw.

Przy czym Piotr Gadzinowski, starszy menedżer w Crido Taxand, dodaje, że taka była od początku intencja ustawodawcy. Chodziło o to, aby duża firma, która chce zainwestować w powiecie o niskim bezrobociu (np. Wrocław, Poznań, Warszawa lub okolice tych miast), mogła uzyskać wsparcie tylko dla naprawdę dużej inwestycji.

WAŻNE Dotychczas istotna była lokalizacja inwestycji na terenie SSE, natomiast wielkość nakładów w praktyce nie była barierą – minimalny limit wynosił 100 tys. euro dla wszystkich firm we wszystkich lokalizacjach. Teraz barierą będzie wielkość nakładów inwestycyjnych. To paradoksalnie spowoduje, że lokalizacja stanie się jeszcze ważniejsza niż w starym systemie, z 14 wydzielonymi terytorialnie strefami.

Mały ma dodatkowe możliwości

O tym, że nowe zasady przyznawania ulg sprzyjają przede wszystkim sektorowi MSP, jest przekonany także Paweł Lulewicz, wiceprezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Dodaje jednak, że może to być wręcz szansą na ich dalszy rozwój. Ku tej opinii przychyla się również Michał Rafałowicz, dyrektor regionu pomorskiego firmy doradczej Cresa Polska. – Nowa ustawa zakłada odejście od ograniczeń terytorialnych przy stosowaniu instrumentu zwolnień podatkowych. Dzięki wprowadzeniu kryteriów ilościowych oraz jakościowych, jak również ograniczeniu niektórych standardowych wymagań obowiązujących dla dużych przedsiębiorstw, umożliwia ona szerszy dostęp do pomocy publicznej dla firm z segmentu mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw, które dotychczas były słabo reprezentowane na terenach SSE. Pomoże to zwiększyć napływ inwestycji w rejony słabiej rozwinięte, które obecnie nie potrafią sprostać wymaganiom „dużych graczy” w sferze infrastrukturalnej czy dostępie do wykwalifikowanej siły roboczej – uważa Michał Rafałowicz.

Pozostali wybiorą inny powiat

Paweł Lulewicz przekonuje, że nowy system mimo wszystko ma też dobre strony dla największych graczy, którzy przygotowują inwestycje na dużą skalę. I to pomimo tego, że w ich przypadku minimalna wymagana wartość inwestycji wyniesie – w zależności od poziomu bezrobocia w powiecie, w którym ma zostać zlokalizowana – od 10 mln zł (w powiatach o największym bezrobociu) do 100 mln zł (w powiatach o najmniejszym bezrobociu). – W naszej ocenie nowe przepisy nie powinny ograniczyć możliwości uzyskania wparcia przez duże firmy, bo planując inwestycje, mogą przecież wybierać odpowiednie lokalizacje – mówi Lulewicz.

Przykładowo, jeżeli duża firma planuje realizację jakiegoś projektu w powiecie np. grójeckim, w którym bezrobocie wynosi obecnie zaledwie 2,4 proc., a więc jest znacząco niższe niż średnie w kraju (6,3 proc.), to musiałaby w nim zainwestować 100 mln zł, by uzyskać ulgę. Ale równie dobrze będzie mogła wybrać lokalizację w tych powiatach, w których bezrobocie jest wyższe. I tak, jeżeli wybierze lokalizację w powiecie szydłowieckim, braniewskim, łobeskim, kętrzyńskim, przysuskim czy węgorzewskim, w których poziom bezrobocia jest wyższy ponad 2,5-krotnie od średniego poziomu krajowego, wówczas do skorzystania z preferencji wystarczy inwestycja rzędu 2 mln zł. – Nie należy również zapominać o większym dostępie dużych firm do pracowników na obszarach, na których kryteria jakościowe są niższe z uwagi na poziom bezrobocia. Ponadto należy wskazać, że duże firmy co do zasady najczęściej planują duże inwestycje, w związku z powyższym spełnienie przez nie kryteriów ilościowych będzie możliwe – tłumaczy Lulewicz.

Ramka 1

O czym decydować będzie lokalizacja

W nowym systemie wsparcia lokalizacja decyduje o czterech kluczowych czynnikach:

– ile otrzymamy zwolnienia podatkowego (ile proc. kosztów inwestycji),

– przez ile lat będziemy mogli wykorzystać zwolnienie,

– ile musimy zadeklarować minimalnych nakładów (kryteria ilościowe) i

– ile kryteriów oceny jakości inwestycji (kryteria jakościowe) musimy spełnić, aby w ogóle uzyskać zwolnienie.

 

Dotąd poza SSE było trudniej

Eksperci podkreślają ponadto, że nowe wymogi wobec dużych przedsiębiorców będą i tak łagodniejsze niż w przypadku warunków, jakie stawiały im do tej pory przepisy, gdy chcieli zainwestować poza strefą. Zwraca na to uwagę Marcin Mańkowski, menedżer w zespole ds. innowacji, ulg i dotacji w KPMG. Jak podkreśla, inwestorzy wybierający lokalizację poza SSE mogli wnioskować o włączenie terenu do puli strefowej, ale to wymagało od nich spełnienia określonych trzech kryteriów.

Pierwsze: zależnie od poziomu bezrobocia w powiecie wymagane były minimalne koszty nowej inwestycji na poziomie 17–350 mln zł lub utworzenie co najmniej 50–500 nowych miejsc pracy. W przypadku inwestycji wdrażających innowacyjne rozwiązania konieczne były minimalne koszty na poziomie 20 mln zł i utworzenie 30 nowych miejsc pracy.

Drugie: w przypadku inwestycji dotyczącej działalności badawczo-rozwojowej minimalne koszty musiały oscylować na poziomie 10 mln zł lub konieczne było utworzenie co najmniej 50 nowych miejsc pracy.

Trzecie: w przypadku inwestycji w sektorze nowoczesnych usług – minimalne koszty to 20 mln zł lub utworzenie co najmniej 150 nowych miejsc pracy.

Przy czym w przypadku ulokowania inwestycji na terenie województw lubelskiego, podkarpackiego, podlaskiego, świętokrzyskiego lub warmińsko-mazurskiego możliwe było obniżenie powyższych kryteriów o 30 proc. Tę kwestię zauważa również również Paweł Tynel, lider zespołu doradztwa podatkowego EY. – Przykładowo, jeżeli dotąd firma chciała zainwestować poza strefą ekonomiczną, a miała zamiar ubiegać się przy tym o pomoc publiczną, wówczas w regionie o stopie bezrobocia poniżej 60 proc. średniej krajowej musiała wydać 350 mln zł lub utworzyć 500 miejsc pracy, a w rejonie o stopie bezrobocia poniżej średniej krajowej, ale powyżej 60 proc. tej średniej – 155 mln zł lub stworzyć 250 miejsc pracy. Na tym tle nowe przepisy, które pozwalają inwestować wszędzie, są korzystniejsze dla każdego – podsumowuje Paweł Tynel.

Z kolei Marcin Mańkowski z KPMG podkreśla, że w nowym systemie inwestycje na obszarach niebędących dotąd w granicach SSE wymagać będą niższych nakładów, zwłaszcza w przypadku małych i średnich przedsiębiorców będą to wielkości nieporównywalnie niższe. – Funkcjonujące w przeszłości kryteria obejmowania gruntów specjalną strefą ekonomiczną były wspólne dla wszystkich przedsiębiorstw i w odróżnieniu od projektowanych kryteriów w rozporządzeniu nie dawały tutaj preferencji dla MŚP – dodaje ekspert.

Innowacyjni premiowani

Marcin Mańkowski jest zdania, że trudno jednoznacznie wskazać beneficjenta nowych przepisów. Przede wszystkim dlatego, że nowy system integruje funkcjonujące w przeszłości dwa rozwiązania, tj. dotyczące inwestycji lokalizowanych na terenie specjalnych stref ekonomicznych (SSE) oraz dokonywanych poza tymi terenami (jak już pisaliśmy, przedsiębiorca mógł tam uzyskać zwolnienie pod warunkiem spełnienia warunków umożliwiających objęcie gruntów specjalną strefą ekonomiczną). – W myśl projektu rozporządzenia nowy system odejdzie od powyższej zasady, wprowadzając jednolite progi wejścia niezależne od tego, czy inwestycja przeprowadzona zostanie na terenie należącym do SSE, czy terenie, który będzie musiał być do SSE włączony.

Co istotne, próg wejścia dla dużych firm będzie mógł zostać obniżony przy niektórych typach inwestycji, tj. o 95 proc. dla inwestycji w zakresie prac badawczo-rozwojowych oraz nowoczesnych usług dla biznesu.

– Istotny jest zatem nie tylko rozmiar, ale i typ działalności firmy. Jeżeli duży przedsiębiorca będzie chciał inwestować po prostu w nowe linie technologiczne, to inwestycja kwalifikująca do ulg może wymagać dużych nakładów, zwłaszcza w regionach o niskiej stopie bezrobocia. Jeżeli jednak planuje rozwinięcie działalności badawczo-rozwojowej, to wymagany poziom inwestycji będzie obniżony aż o 95 proc. Nie wiadomo, jak to się przełoży na konkretne projekty inwestycyjne w regionach, czy przedsiębiorcy – zarówno ci duzi, jak i MŚP – będą w stanie spełnić wymagane kryteria. Będziemy ich wspierali w tym, aby decydowali się realizować nowe projekty inwestycyjne w ramach programu – podkreśla Agata Jaroszewska ze Słupskiej SSE.

Marcin Mańkowski przypomina, że nowy system wprowadza także nieobecne dotąd kryteria jakościowe. Projekt rozporządzenia zakłada bowiem, iż inwestycje mają być oceniane w czterech obszarach:

  • rozwoju strukturalnego, gdzie ocenie podlegać ma m.in. jakość tworzonych miejsc pracy;
  • rozwoju naukowego, gdzie oceniana będzie m.in. współpraca z jednostkami naukowymi lub prowadzenie działalności B+R;
  • rozwoju zrównoważonego, w ramach którego oceniana będzie m.in. lokalizacja inwestycji na obszarach o wysokim bezrobociu;
  • rozwoju zasobów ludzkich, gdzie oceniane będzie m.in. planowane wsparcie pracowników w zdobywaniu wykształcenia i kwalifikacji zawodowych.

– Niższe wymagania będą dotyczyły przedsięwzięć MŚP. Wszystko po to, by właśnie te firmy mogły dołączyć do grona przedsiębiorców korzystających ze wsparcia. Obawiamy się jedynie, podobnie jak i samorządy, iż projekty z sektora nowoczesnych usług dla biznesu w niektórych regionach mają mniejsze szanse na zaistnienie m.in. ze względu na brak odpowiedniej infrastruktury czy odpowiednio wykształconej kadry. Także dla młodych firm, które działają krócej niż dwa-trzy lata spełnienie kryteriów jakościowych może być pewnym utrudnieniem – mówi Agata Jaroszewska.

O tym, że nowa ustawa wyraźnie zwiększa dostępność do preferencji podatkowych dla sektora MŚP, jest też przekonany Michał Rafałowicz. Jego zdaniem, jeśli chodzi o inwestycje dużych firm, to premiowane będą te ambitne i innowacyjne, mające realne przełożenie na konkurencyjność polskiej gospodarki.

– Trudno jest wskazać konkretne branże, które zyskają na nowych przepisach. Na pewno, jak sugeruje projektodawca, można liczyć na wzrost inwestycji na terenach tzw. ściany wschodniej, głównie w dziedzinie sektora przetwórstwa spożywczego i płodów rolnych. Z kolei po wyłączeniu kryterium lokalizacji na największe wsparcie mogą liczyć firmy wprowadzające innowacje, a te najszybciej postępują w branżach nowych technologii – podkreśla Michał Rafałowicz. Jego zdaniem też ze względu na założenia ustawy – w ramach wsparcia MŚP – powinniśmy się spodziewać zwiększenia dynamiki inwestycyjnej wśród start-upów.

Zyska też znacząco branża magazynowo-logistyczna – ze względu na zwiększenie dostępności atrakcyjnych lokalizacji pod nowe inwestycje. Parki magazynowe będą powstawać w nowych, tańszych lokalizacjach, co pozwoli na obniżenie kosztów działalności przedsiębiorstw. Firmy będą częściej zlecały budowę bardziej zaawansowanych technologicznie obiektów (typu BTS, dostosowanych do indywidualnych wymagań najemcy).

Ale uwaga! Pomoc jest udzielana jako zwolnienie z podatku CIT, zatem realnie przedsiębiorca skorzysta tylko, jeśli działalność wynikająca z nowej inwestycji będzie przynosić zysk netto w okresie, na który uzyskaliśmy zwolnienie. – Warto też pamiętać, że nie każda działalność (weryfikowana na poziomie PKWiU) może zostać zwolniona, dlatego trzeba także sprawdzić, czy nasza kwalifikuje się do objęcia pomocą – wskazuje Piotr Gadzinowski.

Inwestycji będzie więcej

Eksperci szacują, że proponowane rozwiązania już w pierwszym roku obowiązywania nowych przepisów mogą przyciągnąć inwestycje o wartości przekraczającej 2,5 mld zł. W perspektywie 10-letniej powinny przyczynić się do utworzenia dodatkowych 200 tys. miejsc pracy.

– Rozszerzenie obszarów, na których przedsiębiorstwa będą mogły ubiegać się o pomoc publiczną, pozwoli na optymalizację kosztową działalności operacyjnej przedsiębiorstwa, oraz zwiększenie dostępności kluczowych dla danej działalności zasobów. W konsekwencji może to prowadzić do wzrostu zainteresowania inwestorów nowymi lokalizacjami w Polsce. Jednocześnie inwestorzy, którzy ze względu na specyfikę swojej działalności mają ograniczony wybór lokalizacji nowego przedsięwzięcia, będą mogli konkurować o pomoc publiczną w miejscach dotąd znajdujących się poza granicami SSE. Doprowadzi to do zwiększenia obrotów gruntami prywatnymi oraz powstawania centrów przemysłowych w regionach o wysokim potencjale logistycznym i operacyjnym – wyjaśnia Michał Rafałowicz.

Pojawia się jednak pytanie, czy nie dojdzie do sytuacji, że po wejściu nowych przepisów inwestować w Polsce będą głównie firmy z sektora MSP, bo duże dojdą do wniosku, że nowe kryteria w zakresie wartości inwestycji są dla nich za wysokie?

Zdaniem ekspertów tego nie można wykluczyć. Jednak aby się przekonać, jak firmy faktycznie zareagują na nową regulację, trzeba poczekać na jej wdrożenie.

Sam przedsiębiorcy nie chcą na razie wypowiadać się na ten temat. W rozmowach z DGP przyznają tylko, że nowe wymogi są znacznie wyższe niż dotychczasowe. – Trzeba też pamiętać o tym, że są one ustalone w drodze rozporządzenia, które zawsze można zmienić, jeśli pojawią się głosy z rynku, że kryteria są trudne lub niemożliwe do spełnienia – dodaje Paweł Tynel.

Ramka 2

Niepewność napędziła chętnych

Niepewność co do przyszłych zmian przyciągała w ostatnim okresie inwestorów do stref. Jak deklarują zarządy specjalnych stref ekonomicznych, nie notują one spadku zainteresowania. Wręcz przeciwnie – w ubiegłym roku i w początkach tego roku dało się zaobserwować zwiększony napływ przedsiębiorców. – Do 6 czerwca wydaliśmy dziewięć zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej na terenie strefy. Wśród podmiotów, które w tym roku otrzymały zezwolenie, są zarówno mali, średni, jak i duzi przedsiębiorcy – wyjaśnia Maria Kozakiewicz z Suwalskiej SSE.

Podobne deklaracje składa zarząd Pomorskiej SSE, która analogicznie do maja roku 2017 wydała nieco większą liczbę zezwoleń, to jest 10 w 2017 r. i 13 – w tym roku. – Zauważamy wśród przedsiębiorców zainteresowanie uzyskaniem zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej jeszcze na starych, dobrze znanych zasadach. Zainteresowanie jest widoczne zarówno wśród tych podmiotów, które już działają w strefie i planują kolejną reinwestycję, jak i wśród nowych firm – informuje Agata Jaroszewska. Jednak jak dodaje: czuć, że przedsiębiorcy, a także samorządy wyczekują, co przyniosą nowe przepisy.

 

Beneficjenci: regiony

Z założenia ustawa wspierać ma te regiony, które dziś nie korzystały na przepisach dotyczących SSE. Zainwestować będzie można bowiem na terenie całej Polski, żaden obszar nie został wyłączony z możliwości uzyskania wsparcia.

– Preferencje podatkowe będą uzależnione od miejsca inwestycji, jej charakteru i jakości tworzonych miejsc pracy, co ma umożliwić proporcjonalny rozwój wszystkich regionów kraju zgodnie z ich potencjałem – mówi Michał Rafałowicz. I dodaje, że niższa cena takich terenów umożliwi obniżenie kosztów działalności przedsiębiorstw. Oczekuje się także większej dynamiki inwestowania w budowę bardziej zaawansowanych technologicznie obiektów dostosowanych do indywidualnych wymagań najemcy.

Celem ustawy jest również stworzenie warunków rozwoju miastom, które tracą funkcje społeczno-gospodarcze.

 

Zarządy SSE z nowymi zadaniami

Duży wpływ na to, co będzie w praktyce działo się w regionach – będą miały dotychczasowe spółki zarządzające SSE. Nowa ustawa zwiększa bowiem ich role i kompetencje.

Przede wszystkim – zasięg terytorialny zarządów 14 stref rozszerzy się na terytorium całej Polski. Każda ze spółek zarządzających będzie działała w konkretnym, wytyczonym obszarze (obecnie przygotowano już projekty rozporządzeń w tej sprawie). Przy czym na mocy nowych przepisów lista zadań należących do zarządzających strefami ulegnie rozszerzeniu. Dotychczas głównym ich celem było prowadzenie – zgodnie z planem rozwoju strefy – działań zmierzających do rozwoju działalności gospodarczej, w szczególności poprzez m.in. umożliwienie przedsiębiorcom korzystania z składników mienia należących do strefy, świadczenie usług przedsiębiorstwom działającym na terenie strefy, promowanie podejmowania działalności w strefie i powstawania klastrów, współpracę ze szkołami i uczelniami w celu uwzględniania w procesie kształcenia potrzeb rynku pracy w strefie. – Po zmianach zakres ten zostanie rozszerzony m.in. o obowiązek udzielania przedsiębiorcom istotnych z punktu widzenia nowej inwestycji informacji od powiatowych urzędów pracy i partnerów społecznych, podejmowanie działań przyczyniających się do polepszenia współpracy między przedsiębiorcami, lokalną społecznością oraz partnerami społecznymi, pomoc przedsiębiorcom w kontaktach z administracją publiczną, tworzenie narzędzi na rzecz rozwoju innowacyjnej gospodarki oraz rekomendowanie przedsiębiorcom optymalnej lokalizacji dla nowych inwestycji – wymienia Marcin Mańkowski.

Wspomogą przedsiębiorców

Dlatego spółki zarządzające SSE nie tylko nie znikną z rynku, ale wręcz zyskają na znaczeniu. Mają stać się głównym punktem kontaktu w regionie do obsługi inwestora, a także regionalnym koordynatorem udzielania pomocy publicznej w obszarze instrumentu zwolnień podatkowych. Taki punkt kontaktu dla inwestora powinien zapewnić kompleksową usługę, a także istotną pomoc w eliminacji barier inwestycyjnych (m.in. skrócenie czasu procedur).

W uzasadnieniu do projektu ustawy projektodawca tłumaczy, że zdecydował się utrzymać obecnie funkcjonujące instytucje zarządzające SSE i powierzyć im rolę zarządzających obszarami, by nie tworzyć nowych struktur. Chciał też skorzystać z ich kompetencji. „Intencją projektodawcy nie jest dokonywanie zmian organizacyjno-kadrowych (pociągających za sobą wydatki z budżetu państwa), tylko stworzenie mechanizmu umożliwiającego korzystanie przez przedsiębiorców ze wsparcia na obszarze całego kraju. Ponadto obecni zarządzający specjalnymi strefami ekonomicznymi posiadają bogate doświadczenie w obsłudze inwestorów, które będzie dalej wykorzystywane” – czytamy w uzasadnieniu.

– Każda ze spółek zarządzających będzie działała w konkretnym, wytyczonym obszarze. To stworzy jasne zasady współpracy, zarówno dla samych stref, jak i dla samorządów oraz przedsiębiorców. Będzie wiadomo, gdzie i kto dla kogo jest partnerem do współpracy w ramach obsługi inwestorów i rozwoju społeczno-gospodarczego regionu – uważa Agata Jaroszewska ze Słupskiej SSE. Obecnie zaprezentowano już do konsultacji publicznych projekty rozporządzeń dla każdej strefy. Warto w tym miejscu dodać, że specjalne strefy ekonomiczne w dotychczasowej postaci będą istniały do 2026 r., a wydane zezwolenia nie stracą na ważności.

Decyzja o wsparciu

Obecną formę wydawania zezwolenia zastąpi decyzja o wsparciu inwestycji. W imieniu ministra właściwego dla spraw gospodarki na mocy jego zarządzenia, tę decyzję wydawać będą właśnie zarządzający strefami.

Jak wyjaśnia Tomasz Pluta, dyrektor departamentu komunikacji i marketingu Wałbrzyskiej SSE INVEST-PARK, decyzja wydawana będzie na czas określony, standardowo od 10 do 12 lat. Możliwe będzie wydłużenie czasu jej obowiązywania do 15 lat – w przypadku terenów obecnie objętych statusem SSE. – W przypadku naszej strefy będzie to 12 i 15 lat. Premiowane mają być również te inwestycje, które wpływają na konkurencyjność i innowacyjność gospodarki. Preferowane będą te stawiające na wysokokwalifikowane miejsca pracy, na rozwój swoich pracowników oraz współpracę ze szkołami w ramach szkolnictwa branżowego – dodaje Paweł Lulewicz.

WAŻNE Warunki uzyskania zwolnienia uzależnione są od wielkości firmy oraz od stopy bezrobocia w danym powiecie. Wymagane nakłady inwestycyjne będą dostosowane do możliwości firm, w zależności czy są to mikro, małe czy średnie przedsiębiorstwa. Wszystko to w imię zasady, że „im wyższe bezrobocie w powiecie, tym niższe wymagane nakłady inwestycyjne”.

Bliższa koszula ciału

Dziś strefy twierdzą, że będą starały się współpracować z samorządami. – Samorządy mają nadzieję, że nowy program wspierania inwestycji przełoży się na rozwój tych terenów, którymi dotychczas nie było zainteresowania, pomimo potencjału, jakim się charakteryzują. Nie wiemy jeszcze, jak nowe przepisy przełożą się na decyzje przedsiębiorców o realizacji nowych projektów inwestycyjnych. Przyda się natomiast skoncentrowanie silniejszego wsparcia właśnie w takich gminach, które z uwagi m.in. na lokalizację (z dala od dróg ekspresowych, portów lotniczych i morskich) mają utrudnienia w przyciągnięciu kapitału zewnętrznego – mówi Agata Jaroszewska ze Słupskiej SSE.

Jednocześnie jednak zaznacza, że tereny istniejących już obecnie podstref to obszary od wielu lat rozwijane zarówno pod względem infrastruktury, jak i mają już wypracowany pewien prestiż. Zaś same strefy to marka, która kojarzy się z dobrze przygotowaną ofertą inwestycyjną i profesjonalną obsługą. – Zapewne dla podmiotów oraz samorządów, które mają dobrze przygotowaną ofertę inwestycyjną, czyli uzbrojone działki objęte miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, nawiązanie współpracy ze strefami będzie szansą na intensywny rozwój. To także szansa dla przedsiębiorców, którzy planują inwestycje lub reinwestycje na swoich terenach: po zmianach nie będzie już bez potrzeby obejmowania pozastrefowych lokalizacji statusem strefy, co znacznie wydłużało cały proces inwestycyjny – uważa Agata Jaroszewska. Dlatego, jak dodaje, Słupska SSE będzie kontynuować promocję terenów podstref we współpracy m.in. z samorządami, gdyż zostały już poniesione znaczne nakłady pracy, zwłaszcza finansowe, na ich uzbrojenie techniczne, przygotowanie miejscowych planów itp.

– Dodatkowo będziemy dalej rozbudowywać naszą ofertę o nowe lokalizacje i starać się dotrzeć do potencjalnych inwestorów w poszczególnych regionach. Głównie w przedsiębiorcach lokalnych widzimy potencjał do oferowania im nowego narzędzia wsparcia w postaci Polskiej Strefy Inwestycji. Będziemy także walczyć o inwestycje zewnętrzne, duże i strategiczne, których w naszym regionie środkowego Pomorza niestety brak – uzupełnia Jaroszewska.

 

opinia eksperta

Efekty mogą być odmienne od oczekiwanych

Dr Michał Bernat kancelaria Dentons

Problemem związanym z nowym systemem wsparcia będą reinwestycje. Dotychczas rozwój firmy w strefie nie był kłopotliwy. Po zmianach firma, która będzie chciała dokonać reinwestycji, czyli przykładowo poszerzyć swój zakład produkcyjny, nie będzie mogła liczyć na zwolnienie z podatku dochodowego. Barierą będzie bowiem kryterium wysokości nakładów, które w najbardziej atrakcyjnych regionach sięga nawet 100 mln zł. To, co było zaletą polskich stref ekonomicznych, może więc zostać w nowym systemie wyeliminowane.

Ponadto system ma dotyczyć powiatów, a nie województw. To oznacza dużą zmianę, ponieważ na terenie województw występuje duże zróżnicowanie, jeśli chodzi o poziom bezrobocia, a w efekcie zróżnicowany jest pułap kapitałowy. To może być kolejna bariera dla inwestycji. Obawiam się też, że pozytywny efekt dla powiatów z niższym bezrobociem może nie być duży, natomiast wystąpić może negatywny efekt w postaci braku napływu nowych inwestycji (w tym zagranicznych) na obszarach bardziej rozwiniętych, z niskim bezrobociem.

Można zaryzykować tezę, że część dużych inwestorów znajdzie nowe miejsca na atrakcyjne inwestycje. Może się jednak okazać, że nie będą to lokalizacje, na które liczy ustawodawca. Część firm w ogóle może bowiem nie być zainteresowana jedną strefą z powodów np. biznesowych lub komunikacyjnych.

Po zmianach, firma która będzie chciała np. poszerzyć swój zakład produkcyjny w dotychczasowej strefie, nie będzie mogła liczyć na zwolnienie z podatku dochodowego. Barierą będzie bowiem wysokość nakładów. To, co było zaletą polskich stref ekonomicznych, może więc w nowym systemie zostać wyeliminowane.

Samorządy boją się centralizacji

Jeszcze zanim łopaty poszły w ruch, samorządowcy i eksperci zdążyli się podzielić. Tam, gdzie jedni widzą szansę na szybszy rozwój, drudzy obawiają się uznaniowości władz i utraty kontroli nad inwestycjami. Pewniejsze są jednak te JST, które… mają swoje własne strefy aktywności gospodarczej

Niektóre z gmin wręcz twierdzą, że choćby dwoiły się i troiły, to wcale nie jest pewne, czy ich wysiłek się opłaci. Przy czym narzekają najczęściej jednostki, które nie są położone na terenie powiatów o wysokiej stopie bezrobocia. Niezadowolenia nie kryją także te, które już korzystają z dobrodziejstw strefy ekonomicznej. Ich zdaniem po uruchomieniu jednej wielkiej strefy dojdzie do niepotrzebnego rozdrobnienia inwestycji. Z kolei województwa obawiają się, że przestaną mieć wpływ na rozwój swoich regionów. Powód? Zarządzające terenami inwestycyjnymi spółki kierujące dotychczasowymi SSE mogą, co potwierdzają także eksperci, prowadzić politykę rozwojową, która nie będzie zbieżna z ich celami, a… rządu (więcej w tekście Aleksandra Nelickiego).

Do jednej strefy spokojnie zdają się podchodzić gminy, które mają całkiem dobrze prosperujące własne strefy aktywności gospodarczej. Twierdzą, że przedsiębiorcy u nich pozostaną nawet wtedy, gdy nie będą mogli skorzystać z rządowych ulg. Bo choć preferencje podatkowe są dla firm ważne, to jednak przy wyborze miejsca pod inwestycję liczy się przede wszystkim przygotowanie terenów i tzw. klimat, czyli stabilność prawa i profesjonalna obsługa w urzędzie. A o to już zadbali (więcej w rozmowie z Zygmuntem Frankiewiczem).

Kto ma rację? Trudno powiedzieć. Jednak leniwi, nawet przy największej stopie bezrobocia, raczej nie mają co liczyć, że nagle zostaną zasypani setkami ofert. Potwierdza to Iwona Chojnowska-Haponik, dyrektor departamentu inwestycji zagranicznych w Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, która mówi wprost, że gminy nie mogą stać w miejscu, w oczekiwaniu, bo a nuż jakiś inwestor się trafi (więcej w rozmowie z Iwoną Chojnowską-Haponik).

Kto zyska, kto straci

Każda gmina w Polsce będzie miała szanse stać się rajem podatkowym – tak premier Morawiecki reklamował rewolucyjne zmiany, które mają uatrakcyjnić tereny do tej pory omijane przez inwestorów. W założeniu skorzystać powinni przede wszystkim ci, których poprzedni system wykluczył. Stąd też przygotowano specjalne przywileje dla średnich miast, które tracą funkcje gospodarcze oraz odnotowują duży odpływ mieszkańców. Zyskać mają także najbiedniejsze powiaty, gdzie bezrobocie jest największe. Jednak szansę na pozyskanie inwestorów mają nie tylko one. – Ustawa wprowadza dla samorządów wiele zmian na plus – mówi Honorata Ścisłowicz-Skraba, menedżer w dziale ulg i dotacji inwestycyjnych w EY. – Z pewnością najbardziej ucieszą one gminy, które nie miały w swoich granicach ustanowionej strefy. Teraz będą mogły konkurować o inwestorów na równych prawach z innymi – dodaje.

Zgadza się z tym również Adam Allen, wspólnik w Thedy & Partners. Dodaje jednak, że stracą gminy, które potrzebowały wsparcia i pomocy w przygotowywaniu swoich terenów pod inwestycje, bowiem rola spółek zarządzających SSE jako podmiotu wspierającego przygotowywanie terenów inwestycyjnych może być w praktyce ograniczona (łatwiej było przygotowywać tereny inwestycyjne w ograniczonych obszarowo SSE niż w całej Polskiej Strefie Inwestycji) – mówi Adam Allen.

Piotr Gadzinowski z Crido Taxand, wskazuje z kolei, że dla gmin minusem starego i nowego systemu jest utrata pieniędzy z należnej gminie części podatku CIT wygenerowanego na jej terenie. – Mimo wszystko gminy godzą się na to, licząc, że korzyści ze ściągnięcia inwestorów przewyższą straty – mówi ekspert.

Agnieszka Skręt-Bednarz, menedżer w Dziale Doradztwa Podatkowego EY, dodaje jednak, że trzeba też pamiętać, iż decyzję o wsparciu (czyli przyznaniu zwolnienia z CIT – przyp. red.) będą mogły uzyskać tylko te inwestycje, które spełnią kryteria wejścia – ilościowe (tj. minimalne koszty inwestycji) i jakościowe (dotyczące m.in. charakteru tworzonych miejsc pracy czy rodzaju działalności). Kryteria te wynikają z wspomnianego już wcześniej projektu rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie pomocy publicznej udzielanej przedsiębiorcom wykonującym działalność gospodarczą na obszarach.

– Wartość minimalnych kosztów inwestycji zależy m.in. od stopy bezrobocia w powiecie, w którym ma zostać zrealizowana inwestycja – im wyższe bezrobocie, tym mniejszy wymagany poziom kosztów inwestycji. To oznacza, że w nowym systemie gminom i powiatom o niskim bezrobociu będzie trudniej przyciągnąć do siebie nowe inwestycje. To często dotyczy gmin, które miały na swoim terenie strefę, gdyż w takich miejscach poziom bezrobocia w wyniku zrealizowanych w strefie inwestycji zmniejszył się – mówi ekspertka EY.

A Adam Allen zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną, nie tylko dla firm, ale i dla samorządów zmianę – teraz będzie można uzyskać decyzję o wsparciu bez zadeklarowania, że powstaną miejsca pracy, bowiem tego kryterium ilościowego już nie ma, a w ramach kryteriów jakościowych jest to tylko jedno z dziesięciu. Jego spełnienie nie będzie wymagane, jeśli przedsiębiorca będzie miał minimalną punktację w ramach innych kryteriów.

Z kolei Krystyna Sadowska, dyrektor działu obsługi inwestora z Krakowskiego Parku Technologicznego, zwraca uwagę, że z punktu widzenia cierpiącej na brak terenów inwestycyjnych Małopolski niezwykle trafna jest decyzja o możliwości wsparcia inwestycji realizowanej na gruntach prywatnych. – Spodziewamy się dużego zainteresowania szczególnie ze strony polskich małych i średnich firm – mówi Krystyna Sadowska. Ale jej zdaniem klucz do sukcesu jest wyłącznie w rękach gmin. To od nich bowiem zależy, czy będą miały pomysł, jak zmienić plany miejscowe, a także czy zainicjują bliższą współpracę z osobami prywatnymi. Przy czym zauważa, że rozciągnięcie strefy na cały kraj nieuchronnie doprowadzi do dekoncentracji biznesu w SSE. – Skoro każdy będzie mógł rozbudować sobie zakład na działce obok bez potrzeby rozszerzania już istniejącej strefy, co było czasochłonną procedurą, to istnieje ryzyko, że zamiast skoncentrowanych stref przemysłowych, będziemy mieć do czynienia z większym rozdrobnieniem inwestycji. Trudno ocenić, czy będzie to dobre rozwiązanie, czy też mniej efektywne – stwierdza Krystyna Sadowska.

Będzie decydował rząd?

Spora grupa włodarzy twierdzi, że zaproponowany system to de facto krok w stronę gospodarki centralnie planowanej, bo „(…) to rządzący będą proponować potencjalnym inwestorom tereny, które w ich ocenie i według ich wskaźników będą najbardziej optymalnym miejscem do rozkwitu biznesu”. Innymi słowy, choćby proaktywne samorządy nie wiadomo co robiły, by przyciągnąć inwestora, to i tak nie wygrają z systemem. – Premier zapewnia, że cała Polska będzie jedną SSE i oczywiście chciałbym, by tak się stało. Tylko kto może zagwarantować, że przez takie ręczne sterowanie faktycznie będziemy traktowani równo? Może się okazać, że będziemy wybijać się na tle innych gmin z regionu, a i tak rozbijemy się o szklany sufit. Moja gmina znajduje się w Wielkopolsce, w której PKB było średnio dwa razy większe niż w innych regionach kraju. Patrząc tylko na statystyki, wyjdzie więc na to, że jesteśmy zbyt bogatym regionem, by ministerstwo zaproponowało przedsiębiorcy nas jako swoją lokalizacje. A inwestycje są nam zdecydowanie potrzebne – mówi Krzysztof Wolny, burmistrz Międzychodu.

Samorządowcy obawiają się także uznaniowości władz. Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic, czyli miasta, któremu w latach 90. udało się zainteresować swoimi terenami ogromny koncern General Motors, podkreśla, że naciski polityczne na lokowanie inwestycji w konkretnym miejscu były zresztą już wcześniej. A obecny system wcale nie jest na nie odporny. – Nie pamiętam, by PAIiZ (Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych, od lutego 2017 r. przemianowana na Polską Agencje Inwestycji i Handlu – przyp. red.) nam w czymkolwiek pomogła, gdy zabiegaliśmy o pierwszych kluczowych inwestorów. Działaliśmy niejako wbrew tej agencji, bo rząd centralny przekierowywał przedsiębiorców gdzie indziej i praktycznie zawsze widać w tym było względy polityczne. Obawiam się, że ta tendencja się nie zmieni i dalej o przyznawaniu wsparcia będą decydowały koneksje i sympatie partyjne – mówi prezydent Gliwic.

Z kolei Związek Miast Polskich twierdzi, że proponowane w ustawie jednakowe zasady wspierania nowych inwestycji dla całego kraju przyniosą efekt odwrotny od zamierzonego. Według ZMP może dojść do tego, że duże inwestycje będą się koncentrować wyłącznie w dużych miastach i powiatach. Skorzystają zaś szczególnie te samorządy, przez które przebiegają autostrady i drogi ekspresowe.

opinia eksperta

Wygrywamy doświadczeniem i położeniem

Adam Jaskulski wójt gminy Świdnica

Utworzenie gminnej strefy aktywności gospodarczej wymaga długodystansowej polityki. Przez lata komunalizowaliśmy czy przejmowaliśmy za długi grunty od firm, poszerzaliśmy je. Po pewnym czasie dopuściliśmy na nich działalność gospodarczą. A teraz przygotowujemy infrastrukturę, uzbrajamy. Pozyskaliśmy na stworzenie strefy wsparcie z programu Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych Województwa Lubuskiego. Poza tym to, co chyba najbardziej sprzyja lokowaniu przemysłu, to dobra atmosfera dla przedsiębiorców, życzliwość, prowadzenie za rękę. My lubimy ich, a oni u nas czują się jak w domu. To ważniejsze nawet od ulg w podatku od nieruchomości, które oczywiście mamy. Wiemy też dobrze, kogo chcemy mieć u siebie. Zależy nam na firmach przemysłowych, innowacyjnych i oczywiście niezanieczyszczających środowiska.

Nie obawiamy się, że przedsiębiorcy nagle się od nas wyniosą, mimo chwytliwego hasła, że cała Polska stanie się wielką strefą gospodarczą. Przeciwnie – cały czas są zainteresowani lokowaniem się w naszej strefie czy dalszym rozwojem u nas swoich firm – mamy na to konkretne przykłady. Duża w tym zasługa położenia gminy. Od nas jest kilkakrotnie bliżej do stolicy Niemiec niż Polski. Blisko też do trasy Berlin–Poznań–Warszawa. No i znajdujemy się na obrzeżu sporego miasta, czyli Zielonej Góry. Niektóre firmy przenoszą się właśnie stamtąd do nas.©℗

Not. Z.J.

Ulgi przereklamowane

Chociaż rządzący przedstawiają zwolnienie z podatku dochodowego jako największy atut i nowego asa w rękawie gmin, to sami zainteresowani wypowiadają się o zaproponowanych preferencjach z pewną rezerwą. Przekonują, że obecne ulgi w CIT i PIT, choć niewątpliwie pożądane przez przedsiębiorców, nie mają takiej mocy, by jednoznacznie przeważyć szalę na korzyść samorządu. – Preferencje fiskalne to wisienka na torcie – stwierdza Krystyna Sadowska. Wtóruje jej Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta Lublina. – Kwestie finansowe nie są decydujące przy wyborze lokalizacji i nie są najważniejszym elementem oferty – stwierdza wprost Krzyżanowska.

Co więcej, samorządowcy uważają, że nawet gdyby do rządowych ulg w CIT i PIT dorzucili jeszcze własne preferencje – obniżenie danin lokalnych, chodzi przede wszystkim o podatek od nieruchomości – to i tak nie będzie to wystarczająca zachęta dla inwestorów. – Podatek od nieruchomości dla przedsiębiorców w kosztach firmy oscyluje od 0 do niespełna 2 proc. w zależności od specyfiki działalności – tłumaczy Krzysztof Wolny, burmistrz Międzychodu. I wylicza, że jeżeli przedsiębiorca posiada 100-metrowy lokal i zatrudnia trzech pracowników, płacąc każdemu minimalną pensje, to same jego koszty osobowe wynoszą ok. 90 tys. zł rocznie. Podatek od nieruchomości to z kolei obciążenie ok. 2,3 tys. zł (100 m x stawka 23,1 zł rocznie). – Trudno w takiej sytuacji mówić, że obowiązek zapłaty tej daniny to dla firmy być albo nie być – przekonuje burmistrz. Podkreśla jednocześnie, że dla każdej gminy podatek od nieruchomości jest wymierną korzyścią.

Ale nie tylko z tego powodu samorządy nie obniżają przedsiębiorcom podatku od nieruchomości. Wśród gmin – jak zauważa Krystyna Sadowska – przeważa bowiem opinia, że skoro mieszkańcy są narażeni na pewne niedogodności związane z powstającymi w niedalekim sąsiedztwie inwestycjami, tj. natężenie ruchu samochodowego, to częściową rekompensatą jest właśnie podatek od nieruchomości, który wpływa od firm do budżetu jednostki i jest przeznaczany na potrzeby lokalnej społeczności.

Bez planu ani rusz

Eksperci i samorządowcy są zgodni co do jednego. Kluczowe dla inwestorów jest przygotowanie gruntu, na którym miałby wyrosnąć nowy zakład czy fabryka. Szkopuł w tym, że dla wielu gmin oznaczać to będzie nie tylko wydatki, np. na uzbrojenie terenu, ale także dużo biurokracji, bo tylko 30 proc. terenów w Polsce jest objętych miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego, które wskazują, które parcele samorząd przeznaczył np. na mieszkaniówkę, a które na cele przemysłowe. Do tego grunty pod inwestycje muszą być odrolnione i gotowe do użytku, powinny mieć też dostęp do drogi dojazdowej, która już jest, a nie dopiero zostanie wybudowana.

– Inwestor nie może czekać – mówi wprost Honorata Ścisłowicz-Skraba z EY. Obserwacje te potwierdza Karolina Tarabańska, ekspert Grant Thornton. – Liczy się czas, w którym firma może ulokować się w wybranym miejscu i rozpocząć działania. A wiemy, jak w praktyce wygląda uzyskiwanie wymaganych pozwoleń i jak długo trwa budowa infrastruktury. Z tej perspektywy idealną sytuacją jest nie tylko oferowanie uzbrojonych terenów pod inwestycje, ale też w pełni gotowa infrastruktura – dodaje.

O tym, że plan zagospodarowania przestrzennego musi być i na dodatek w miarę możliwości powinien się zmieniać, wiedzą w gminie Brzeźno. – Sukcesywnie zmieniamy go zgodnie z oczekiwaniami inwestycyjnymi. W 2003 r. uwzględniliśmy w nim tereny turystyczne, w 2007 r. zmieniono go pod budowę farmy wiatrowej, a w 2015 r. umożliwiliśmy eksploatację kruszyw naturalnych – wylicza Ewa Sadowska, inspektor ds. budownictwa w UG Brzeźno. Gmina jest nie tylko elastyczna, jeżeli chodzi o potrzeby przedsiębiorców, ale także pamięta o tym, że inwestorzy dużą wagę przywiązują do infrastruktury drogowej. Dlatego zwróciła już do Zarządu Dróg Wojewódzkich o remont dwóch dróg, tj. 151 i 162, które przebiegają przez teren Brzeźna. – Dobra infrastruktura komunikacyjna ma ogromny wpływ na zainteresowanie inwestorów danym terenem – tłumaczy Sławomir Koruc, zastępca wójta.

Gruszek w popiele nie zasypia także Piaseczno. – Pracujemy już nad planami miejscowymi oraz rozwojem infrastruktury wodnokanalizacyjnej i drogowej wzdłuż planowanego odcinka drogi S7. Zachęcamy przedsiębiorców do inwestycji w tym obszarze, a powstanie drogi NS powinno być doskonałym ku temu bodźcem – mówi Daniel Putkiewicz, zastępca burmistrza Piaseczno. Gmina zabezpiecza także w planach miejscowych obszary będące dotychczasowymi strefami produkcyjnymi i przemysłowymi. – Chodzi o to, by nie przemieniły się w sypialnie dla mieszkańców. Od lat obserwujemy duży wzrost zabudowy mieszkaniowej i chcemy uchronić przed tym trendem akurat te tereny, na których już teraz działa kilkaset podmiotów. Mamy nadzieje, że te miejsca pozostaną centrami biznesu. Staramy się we współpracy z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad oraz Mazowieckim Zarządem Dróg Wojewódzkich zwiększyć dostępność komunikacyjną tych terenów – wyjaśnia Putkiewicz.

Takie działania chwalą eksperci. – Od inwestycji w infrastrukturę drogową nie ma ucieczki – stwierdza Łukasz Smetaniuk z Grant Thornton. Jednak na inwestycjach drogowych działania samorządów się nie kończą. Niektóre z nich odkryły, że mają coś, czego nie są w stanie zaoferować inwestorom duże i średnie miasta. Chodzi o połacie terenów, na których przedsiębiorcy mogą działać z większą swobodą. Takie białe, gotowe do zapisania karty pozwalają bowiem dużo łatwiej tworzyć np. części przemysłowe czy parki technologiczne. Z takiego rozwiązania skorzystał oddalony o 45 km od Krakowa Zator, który stał się hubem małych firm. Gmina sama skupowała grunty pod przyszłe inwestycje przemysłowe. Na początku 2009 r. ustanowiona tam strefa przemysłowa obejmowała obszar niecałych pięciu ha. Dzisiaj jest to już 35 ha uzbrojonych i gotowych do inwestowania. Efekt jest taki, że w Zatorze zainwestowało już 19 firm. Krakowski Park Technologiczny wydał im 26 zezwoleń. Kolejni chętni stoją w kolejce. Gmina zyskuje coraz większe przychody z PIT-u oraz podatku od nieruchomości.

Pomocna dłoń włodarza

Niektóre gminy wychodzą jeszcze dalej przed szereg i przygotowują dla potencjalnych inwestorów obiekty już gotowe do zagospodarowania. Przykładowo hale produkcyjne pod wynajem zbudowała m.in. strefa wałbrzyska i Radom. Jakie są plusy tego rozwiązania? Firmy, które decydują się tam inwestować, mogą na start zaoszczędzić nie tylko środki na rozruch, ale także skrócić czas potrzebny do uruchomienia produkcji. Z naszych ustaleń wynika też, że wiele samorządów powołało nawet specjalne zespoły urzędników, którzy odpowiadają za kontakt z potencjalnymi inwestorami. Ich zadanie jest proste, usprawnić proces i asystować firmom w całym procesie. Takie działania są normą praktycznie w większości dużych miast. Na plus wybijają się m.in. Wrocław, Kraków, Łódź, Katowice, Lublin. – Nasz zespół obsługi inwestorów działa w systemie one-stop-shop, czyli kompleksowej obsługi procesu inwestycyjnego w jednym miejscu. Do każdego projektu inwestycyjnego przydzielany jest project manager, który pomaga zarówno na etapie przygotowywania inwestycji, w trakcie jej realizacji, jak i po jej zakończeniu – informuje Beata Krzyżanowska z Lublina.

Mniejsze miejscowości także nie pozostają w tyle. – Inwestorzy mogą liczyć na naszą pomoc w sprawach szeroko pojętej biurokracji. Staramy się załatwiać możliwie wiele spraw od ręki, a nawet nieraz wyręczać inwestora w wielu kwestiach. Jeździmy np. do starostwa powiatowego pomóc złożyć wnioski czy dokumenty, zamiast wysyłać je pocztą. To bardzo skraca proces inwestycyjny – mówi Krzysztof Wolny z Międzychodu. Na podobne rozwiązanie zdecydowali się w Krośnie Odrzańskim. – Każdy inwestor, który się zgłasza, uzyskuje indywidualnego opiekuna, który pomaga przejść przez gąszcz procedur – informuje Anna Januszkiewicz z urzędu miasta. Natomiast Krosnu, Gubinowi, Kargowej i Skwierzynie udało się wspólnie pozyskać 2 mln zł z UE na udział w targach, materiały drukowane, multimedia i uruchomienie stron internetowych w trzech wersjach językowych. Efekt? Do każdej z tych gmin zaczęli pukać inwestorzy, a w Krośnie pojawił się inwestor strategiczny, firma Homanit.

Wychowanie przyszłych kadr

Jednak nie tylko twarda infrastruktura może stać się w najbliższych latach wyzwaniem dla samorządów. Jak twierdzą eksperci Grant Thornton, z ostatnich badań firmy wynika, że aż 60 proc. przedsiębiorstw w Polsce za barierę ograniczającą ich rozwój wymienia brak wykwalifikowanych pracowników. Potwierdzają to ustalenia HSBC i PAIH, które pod koniec ub. roku przebadały 76 firm z zagranicznym kapitałem. Według ich oceny w zeszłym roku dostępność kadr znacznie się pogorszyła. Również Krystyna Sadowska z Krakowskiego Parku Technologicznego wskazuje, że problemy z personelem są obecnie najczęściej zgłaszane przez inwestorów. Stąd też – jak podkreśla – samorządy nie mogą stać z boku i czekać, aż problem się sam rozwiąże. – Gmina Zator na potrzeby swojej strefy (Zatorskiej Strefy Aktywności Gospodarczej – red.) powołała szkołę zawodową i prowadzi w niej tzw. kształcenie dualne. Innymi słowy, w szkole uczniowie uczą się teorii, ale ze wszystkimi przedsiębiorcami w strefie są podpisane umowy, które gwarantują uczniom dwa-trzy dni pracy w konkretnym zakładzie. To duży zysk dla wszystkich. Taki model powinien się upowszechnić – przekonuje Sadowska.

Wsparcie sensowne, ale odbywa się kosztem pozycji samorządów województw

Spółki zarządzające specjalnymi strefami ekonomicznymi staną się nowymi decydentami, jeśli chodzi o rozwój regionalny. Ponadto podział terytorialny na 14 stref jest niezgodny z wojewódzkim

Decyzję o wygaszaniu specjalnych stref ekonomicznych i wprowadzeniu powszechnego terytorialnie mechanizmu udzielania zwolnień od podatków dochodowych należy uznać za słuszną. Funkcjonowanie na terytorium państwa enklaw, w których warunki prowadzenia działalności gospodarczej są korzystniejsze niż poza nimi, wydaje się anachronizmem. Dość daleko zresztą odeszliśmy od pierwotnej wizji strefy jako niezbyt wielkiego, spójnego terenu, przygotowanego pod inwestycje i gdzie – w dodatku do zwolnień podatkowych – zarządzająca spółka zapewnia inwestującym podmiotom pewien zakres obsługi i wsparcia. Do stref włączano przecież, nieraz dość odległe od pierwotnego obszaru, tereny pojedynczych inwestycji.

Ważny jest też motyw konkurencji z innymi krajami naszego regionu, podnoszony w uzasadnieniu projektu ustawy o wspieraniu nowych inwestycji. Jeżeli np. Czechy czy Słowacja wprowadziły generalny instrument zwolnienia podatkowego dla nowych inwestycji, Polska musi zapewnić nie gorsze warunki, aby nie przegrywać w rywalizacji o przyciąganie zagranicznych inwestorów.

Jako członek Unii Europejskiej nie mamy w tej kwestii pełnej swobody działania. Prawo UE dość szczegółowo reguluje zasady udzielania pomocy publicznej podmiotom gospodarczym. W unijnej siatce pojęć zwolnienia podatkowe dla nowych inwestycji stanowią tzw. pomoc regionalną. Można ich udzielać przedsięwzięciom prowadzącym do poprawy sytuacji w słabszych regionach, np. o niższym PKB w przeliczeniu na mieszkańca, ale też odległym geograficznie lub trudno dostępnym. Intensywność pomocy (jej maksymalny pułap) zależy od ustalonych w europejskim rozporządzeniu wskaźników.

Wiąże się z tym pewne ryzyko. Polska wprowadza nowy instrument wsparcia inwestycji pod koniec obowiązywania aktualnego rozporządzenia dotyczącego udzielania pomocy publicznej. W nowym okresie finansowym 2021–2027 reguły te mogą ulec zmianie, także w kierunku utrudnienia sensownego stosowania zaprojektowanego instrumentu (więcej opinia).

Efekty fiskalne

Uzasadnienie projektu ustawy bardzo skrótowo omawia przedstawiony szacunek jej wpływu na sektor finansów publicznych. Niespecjalista nie może nawet próbować ocenić realistyczności przyjętych założeń i poprawności przeprowadzonych na ich podstawie obliczeń. Ponadto dla wielu zmiennych bardzo trudno prognozować ich przyszłe wartości. Przykładowo przyjęto, że z przewidzianych w ustawie zwolnień podatkowych może skorzystać od 7,9 do 12,7 tys. podmiotów gospodarczych.

Oszacowano, że w efekcie działania ulg podatkowych inwestycje wzrosną o 1,05 proc., tj. o 2,73 mld zł w warunkach 2018 r. Po stronie kosztów proponowanych rozwiązań należy zapisać tzw. stratę jałową. W tym przypadku chodzi o utracone w wyniku zwolnień wpływy z podatków dochodowych (CIT oraz PIT od działalności gospodarczej) należne od tych inwestycji, które i tak zostałyby przeprowadzone, niezależnie od zwolnienia podatkowego. Interwencja państwa jest tutaj jałowa, bo państwo zmniejsza swoje dochody, nie pobierając podatku, a zachowanie podmiotów gospodarczych nie ulega zmianie. Taką stratę oszacowano na 2,5 mld zł rocznie, przy czym realizuje się ona z opóźnieniem, w miarę jak inwestycje zaczynają przynosić dochody.

!Ustawa w istocie wprowadza nową, specjalną i niezespoloną rządową administrację terenową na poziomie regionalnym oraz specjalny podział terytorialny na 14 jednostek, niezgodny z podziałem wojewódzkim, respektujący jedynie podział gminny i powiatowy.

Po stronie zysków należy zapisać wzrost liczby miejsc pracy, a w efekcie wzrost wpływów z obciążających wynagrodzenia danin publicznych: PIT oraz składek na ZUS i NFZ. Taki układ kosztów i zysków tymi pierwszymi obciąża przede wszystkim budżet państwa. Ubytek wpływów dotyczy przede wszystkim CIT, który w ponad trzech czwartych stanowi dochód budżetu państwa.

Należy dopowiedzieć, że państwo może liczyć na ewentualne wyrównanie jałowej straty dopiero po zakończeniu okresu zwolnienia podatkowego, trwającego od 10 do 15 lat, kiedy będzie pobierało podatek dochodowy od inwestycji korzystających uprzednio ze zwolnienia. W uzasadnieniu nie ma szacunku, próbującego wskazać, czy – a jeżeli tak, to po ilu latach – wyrównany zostanie uprzedni ubytek wpływów podatkowych do bud żetu państwa. Trzeba przyznać, że jest właściwie niemożliwe, gdyż nie dysponujemy danymi pozwalającymi ocenić stopień trwałości inwestycji, dla których znaczącym motywem było zwolnienie podatkowe, tj. jak dużo z nich i jak długo będzie nadal działało przy pełnym obciążeniu podatkowym.

Bardziej optymistycznie wygląda szacunek wpływu na finanse samorządów. Ubytek wpływów ma nie przekraczać kilkuset milionów złotych rocznie. Już w szóstym roku zwolnienia podatkowe mają generować dla jednostek samorządowych większe zyski niż koszty. Ta nadwyżka stopniowo rośnie, ale też nie przekracza kilkuset milionów rocznie. Szacunek rozkłada koszty (ubytek wpływów podatkowych) między rząd i samorządy – zgodnie z proporcją korzystania przez nie z wpływów z CIT. Ponieważ ubytek dotyczył będzie także PIT od działalności gospodarczej, relacja ta może być w rzeczywistości nieco mniej korzystna dla jednostek samorządowych.

Uzasadnienie wskazuje na jednoznacznie pozytywne skutki dla państwowych funduszy pozabudżetowych, opartych na daninach publicznych. Składki na ZUS i NFZ nie są objęte zwolnieniami, a w związku ze spodziewanym wzrostem liczby miejsc pracy wpływy wzrosną.

Przewidywane efekty fiskalne nie powinny być specjalnie duże. W przypadku budżetu państwa – jednoznacznie negatywne, w przypadku samorządów – przejściowo negatywne, a następnie pozytywne. Przypomnieć należy, że pojęcie ubytku dochodów nie oznacza tutaj ich zmniejszenia w stosunku do lat ubiegłych, ale – najprawdopodobniej – ich wzrost, jedynie niższy, niż byłby bez stosowania zwolnień podatkowych.

Do ostrożności skłania historia obniżenia stawek PIT uchwalonych w okresie szybkiego wzrostu opodatkowanych nim dochodów, a wchodzących w życie w roku spowolnienia gospodarczego. Szczęśliwie dla samorządów chodzi o znacznie mniejszą kwotę – 2,5 mld w porównaniu z ok. 13 mld zł, a ryzykiem obciążone są przede wszystkim dochody budżetu państwa.

!Polska wprowadza nowy instrument wsparcia inwestycji pod koniec obowiązywania aktualnego rozporządzenia dotyczącego udzielania pomocy publicznej. W nowym okresie finansowym 2021–2027 reguły te mogą się zmienić, także utrudniając sensowne stosowanie zaprojektowanego instrumentu.

Negatywne skutki dla JST

Niebezpieczeństw dla samorządów należy dopatrywać się nie w kwestiach finansowych, ale ustrojowo-kompetencyjnych. Ustawa w istocie wprowadza nową, specjalną i niezespoloną (tj. niepodlegającą wojewodzie) rządową administrację terenową na poziomie regionalnym oraz specjalny podział terytorialny na 14 jednostek, niezgodny z podziałem wojewódzkim, respektujący jedynie podział gminny i powiatowy.

Co więcej, w skład tej administracji terenowej mają wejść podmioty prawa prywatnego, a nie publicznego – spółki kapitałowe zarządzające obecnie specjalnymi strefami ekonomicznymi. W trzynastu na czternaście stref dominującym udziałowcem spółki jest Skarb Państwa (w tym dwiema strefami zarządza Agencja Rozwoju Przemysłu). Jedynie w przypadku Słupskiej SSE podmiot zarządzający ma charakter spółki komunalnej. Jednostki samorządowe bywają mniejszościowymi udziałowcami innych spółek, jednak stosunki właścicielskie odbijają dotychczasową historię stref, a nie nową właściwość terytorialną spółek zarządzających.

Ustawa tworzy Instytucję rad rozwoju obszaru gospodarczego, w skład których wchodzą przedstawiciele samorządów z danego obszaru. Jednak mają one kompetencje jedynie opiniodawcze, a jej członków powołuje spółka zarządzająca.

Można zrozumieć chęć wykorzystania podmiotów dysponujących doświadczeniem w zakresie udzielania wsparcia inwestorom bez konieczności tworzenia nowych struktur administracyjnych. Jednak – mimo niepublicznego charakteru podmiotów zarządzających – ustawa przyznaje im kompetencje szersze niż jedynie wykonawcze.

Jednym z podstawowych zadań spółki zarządzającej jest sporządzenie planu rozwoju inwestycji. Ma on uwzględniać istniejące dokumenty strategiczne i planistyczne, jednak jego zasadniczą rolą jest określenie „szczegółowych celów, do których osiągnięcia dąży zarządzający obszarem w okresie objętym planem”.

W ten sposób spółki zarządzające stają się nowymi decydentami w obszarze rozwoju regionalnego (pod kontrolą ministra gospodarki). W gruncie rzeczy prowadziły one będą własną politykę rozwojową. Co prawda, ma ona mieć „branżowy”, a nie ogólny charakter, jednak dotyczyła będzie kluczowej dziedziny – wsparcia rozwoju gospodarczego. Co gorsza, obszary wsparcia, dla których tworzone będą plany działania, są odmienne od podstawowych obszarów wsparcia ustalonych w krajowych dokumentach strategicznych (czyli województw). Jest to bardzo poważny cios zadany samorządom województw jako podmiotom polityki regionalnej.©℗

opinia eksperta

Pomysły KE mogą utrudniać udzielanie pomocy

Paweł Tynel partner w EY

Komisja Europejska określi nowe zasady ubiegania się o pomoc publiczną na okres programowania na lata 2021–2027 i oczywiście te reguły będą nas dotyczyły i będą miały przełożenie na pomoc publiczną udzielaną w ramach Polskiej Strefy Inwestycji. Nie oznacza to jednak automatycznie istotnych zmian w filozofii udzielania pomocy. Nadal będą wspierane nowe inwestycje (zgodnie z definicją w przepisach wspólnotowych), nadal będą działały reguły przyznawania pomocy w zależności od poziomu bezrobocia, bo to są reguły ustalane na poziomie krajowym. Będziemy musieli dostosować, to mapę pomocy regionalnej, ale jest to standardowa procedura, która ma miejsce co siedem lat. Ważne w tym kontekście jest to, że przedsiębiorcy, którzy uzyskają decyzje o wsparciu na obecnych zasadach, będą mogli z nich korzystać do końca obowiązywania decyzji i ewentualne zmniejszenie pomocy na ich terenie nie będzie dotyczyło ich projektu inwestycyjnego. Różne pomysły KE mogą wprawdzie utrudniać udzielanie pomocy, ale to jest niezależne od nowej ustawy – jeśli byłyby wprowadzone przez KE, to i tak musielibyśmy je zastosować – także do starej ustawy strefowej.

 


Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.