Dyplomacja prestiżowa
HISTORIA
Marszałek Józef Piłsudski i Józef Beck na obchodach Święta Niepodległości, Warszawa, 1929 r. / NAC
Zręczne lawirowanie ambasadorów przegrywało w II RP z politycznymi priorytetami
Stałym grzechem III RP jest to, że jej polityka zagraniczna stanowi dodatek do polityki wewnętrznej. Szczytowy okres owej postdyplomacji przypadł na rządy Zjednoczonej Prawicy. Ale bieg dziejów przyśpieszył i nagle okazało się, że każda międzynarodowa wolta zastaje Polskę w stanie zagubienia. Jak teraz, gdy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zademonstrował, iż woli Berlin od Warszawy.
Podobne zdziwienia przeżywano i w czasach II RP. Przy czym ówczesnego aparatu dyplomatycznego używano nie dla...
Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?