wydanie cyfrowe

Dyplomacja prestiżowa

880692_big_photo_image_photo_image
Marszałek Józef Piłsudski i Józef Beck na obchodach Święta Niepodległości, Warszawa, 1929 r. / fot. NAC / NAC
Zręczne lawirowanie ambasadorów przegrywało w II RP z politycznymi priorytetami
Stałym grzechem III RP jest to, że jej polityka zagraniczna stanowi dodatek do polityki wewnętrznej. Szczytowy okres owej postdyplomacji przypadł na rządy Zjednoczonej Prawicy. Ale bieg dziejów przyśpieszył i nagle okazało się, że każda międzynarodowa wolta zastaje Polskę w stanie zagubienia. Jak teraz, gdy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zademonstrował, iż woli Berlin od Warszawy. Podobne zdziwienia przeżywano i w czasach II RP. Przy czym ówczesnego aparatu dyplomatycznego używano nie dla...

Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?
* jeśli posiadasz wykupioną e-prenumeratę
Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.