Jak to dobrze, że się nie udało
KULTURA
Parada zorganizowana przez Ligę Morską i Kolonialną, 1932 r. / NAC
„Bzik kolonialny” to rzecz o pasmie groteskowych klęsk przydarzających się w atmosferze absurdu
Polska przedrozbiorowa nie śniła o zamorskich koloniach – jeden Maurycy Beniowski (ściślej: Móric Beňovský bądź Benyovszky Móric, bo był węgierskim szlachcicem słowackiego pochodzenia), rzekomy bądź prawdziwy król Madagaskaru, nie czynił tu wiosny. Nie śniła, bo swoje posiadłości kolonialne w postaci Kresów Wschodnich miała nieopodal (z poprawką na fatalne drogi), wojny toczyła przeważnie z Rosją bądź Turcją, a na morzu miała co najwyżej regionalne, nader ograniczone ambicje.
II Rzeczpospolita...
Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?