wydanie cyfrowe

Jak to dobrze, że się nie udało

875646_big_photo_image_photo_image
Parada zorganizowana przez Ligę Morską i Kolonialną, 1932 r. / fot. nac / NAC
„Bzik kolonialny” to rzecz o pasmie groteskowych klęsk przydarzających się w atmosferze absurdu
Polska przedrozbiorowa nie śniła o zamorskich koloniach – jeden Maurycy Beniowski (ściślej: Móric Beňovský bądź Benyovszky Móric, bo był węgierskim szlachcicem słowackiego pochodzenia), rzekomy bądź prawdziwy król Madagaskaru, nie czynił tu wiosny. Nie śniła, bo swoje posiadłości kolonialne w postaci Kresów Wschodnich miała nieopodal (z poprawką na fatalne drogi), wojny toczyła przeważnie z Rosją bądź Turcją, a na morzu miała co najwyżej regionalne, nader ograniczone ambicje. II Rzeczpospolita...

Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?
* jeśli posiadasz wykupioną e-prenumeratę
Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.