Ekonomia współdzielenia dezerteruje jako pierwsza
opinia
Moment, w którym na Kijów spadły pierwsze pociski rakietowe, nie był dniem paniki. Działały sklepy. Metro z mniejszymi lub większymi problemami funkcjonowało. Błyskawicznie pojawiły się aplikacje na smartfony, które w czasie rzeczywistym pokazywały najbliższe schrony i informowały o alarmach. Państwo nie rozpłynęło się, jak po ucieczce Wiktora Janukowycza w lutym 2014 r. Policja patrolowała ulice. Szybko zaczęły tworzyć się lokalne formacje ochotnicze do obrony miasta. Zniknęło jednak wszystko...
Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?