wydanie cyfrowe

Moja piłkarska eschatologia

757143_big_photo_image_photo_image
Katowice, ul. Robotnicza. 1978 r. / fot. Adam Hayder/Forum
Nie mógłbym kibicować drużynie, której meczu nigdy bym nie widział na żywo – to jak wyprowadzanie pieniędzy do rajów podatkowych. Moją jedyną kibicowską walutą są emocje i wolę płacić kibicowskie podatki u siebie, na Śląsku
Kibic musi mieć swój Wielki Wybuch, mecz, od którego liczy się dzieje. Moim był finał Ligi Mistrzów z 1999 r. Miałem wówczas lat dziesięć, prawie dziesięć i pół, niebawem pod nosem miał sypnąć się wąs. Miesiące poprzedzające ten mecz pamiętam słabo. Wiem, że był mundial we Francji, zaś w II rundzie Pucharu UEFA kibol Wisły Kraków rzucił nożem w głowę Dino Baggio z Parmy. A, i był kolega, który wykorzystując moją nieznajomość rzeczy, wkręcił mnie publicznie, że pewien wybitny gruziński piłkarz...

Chcesz zobaczyć pełną treść artykułu?
* jeśli posiadasz wykupioną e-prenumeratę
Nasz serwis wykorzystuje wyłącznie najnowsze technologie, aby zapewnić użytkownikowi najwyższą jakość usług. Prosimy o zaktualizowanie przeglądarki, aby poznać pełne możliwości naszego serwisu. Pobierz Microsoft Edge, aby korzystać z serwisu.